Z produktami Final niejednokrotnie miałem już do czynienia. Dały się one poznać jako czasami eksperymentalne tworzące swoje własne nisze, ale przede wszystkim zawsze świetnie grające choć zdarzało się iż były to bardzo wyspecjalizowane utensylia skierowane do bardzo konkretnego podniebienia. Ku memu zdziwieniu, Final tym razem jednak bardzo odważnie zaatakował najgłówniejszy z głównych obecnych nurtów czyli dokanałowe słuchawki bezprzewodowe. Gałąź na której nie tylko panuje nieznośny wręcz ścisk, konkurencja i pogoń za coraz to nowszymi modelami, ale i również kierunek na który jako audiofil nie ukrywam, patrzę nieco z pogardą. Nie jestem w żadnym razie ekspertem w tej dziedzinie, ale że tak powiem coś tam liznąłem i wniosek mam taki iż uzyskanie bezprzewodowego dźwięku który można by nazwać jakkolwiek audiofilskim jest niezwykle trudny, graniczący z niemożliwym. Skoro jednak nawet Final nadstawia tutaj karku postanowiłem sprawdzić co w trawie piszczy. Wygląd, budowa i akcesoria: Ładn
Audiofilia Nervosa - niepokój wynikający z niekończącej się próby uzyskania najwyższej wydajności z własnego systemu stereo za pomocą najnowocześniejszych komponentów, kabli i użycia pewnych "ulepszeń". Głownym celem jest maksymalne docenienie muzyki jednak jest to pewna forma obsesji na punkcie elektroniki.