Przejdź do głównej zawartości

Oriolus Percivali Recenzja - Wysokie loty



Słuchawki japońskiego producenta Oriolus gościły już na moim biurku i to aż dwa razy. To taka ciekawa marka, która po tym jak wypłynęła na szerokie wody hybrydowym modelem Oriolus mk2, na swojego flagowca Mellianus wybrała natomiast bardziej klasyczną choć zdecydowanie nie zachowawczą konstrukcję z 10 przetwornikami armaturowymi na stronę. Najwyraźniej postanowiono wrócić do korzeni bo nowy model pod nazwą Percivali to znowu hybryda, tyle że nie taka zwyczajna. Mamy tutaj przetwornik dynamiczny, dwie armatury oraz podwójny przetwornik elektrostatyczny. Całość robi wrażenie nie tylko na papierze.

Wygląd, budowa i akcesoria:

Niezbyt duże, jednak mocno japońsko wyglądające pudełko.


Oprócz słuchawek przy zakupie otrzymujemy:

- skórzaną opaskę do spięcia kabla
- dwie wersje kabla: zbalansowany z wtykiem 4,4mm oraz niezbalansowany z wtykiem 3,5mm
- klips do przypięcia kabla do ubrania
- szczoteczka do czyszczenia
- 7 par tipsów różnych typów i rozmiarów
- sztywne, materiałowe etui



Warto zwrócić uwagę iż na rynku oprócz recenzowanej wersji europejskiej istnieje również japońska wersja nazwana Percivali JP. Wersja JP w zestawie posiada etui od Van Nuys oraz zamiast dwóch kabli jest tylko jeden 3,5mm gdzie posrebrzaną miedź z wersji europejskiej zastąpiono czystym srebrem od PWaudio. Za owe różnice przyjdzie nam jednak dopłacić dodatkowe 400 dolarów.

Słuchawki wykonane są z doskonale obrobionego tworzywa sztucznego bez widocznych szpar czy łączeń. Front zdobi drewniany motyw oraz złote logo producenta zatopione zaraz pod powierzchnią. Pozostała część korpusu jest przydymiona i półprzeźroczysta dzięki czemu można do pewnego stopnia podglądnąć skomplikowaną strukturę wnętrza. Dość gruba i krótka tulejka, ale dzięki korpusom średniej wielkości i ergonomicznemu wyprofilowaniu użytkowanie okazuje się w pełni komfortowe. Izolacja jest dobra, choć nie najwyższa jednak nadal więcej niż wystarczająca aby cieszyć się ich dźwiękiem w podróży.


Shure KSE1500, Oriolus Percivali, Shozy&Neo BG, Ibasso IT01s

Ciekawostką są tak mocne magnesy, że słuchawki gdy je zbliżyć do siebie nawzajem się odpychają. Ostatni raz i w zasadzie jedyny, spotkałem się z czymś takim przy okazji Aune E1 (Recenzja).

Dwa kabelki zbalansowany 4,4mm oraz klasyczny 3,5mm z identycznym, drewnianym wykończeniem wyposażono w złącza typu 2-pin. Czarne, plecione, miękkie i przyjemne w dotyku oraz w zasadzie pozbawione efektu mikrofonowego, który niwelowany jest dodatkowo przez noszenie kabla za uchem. Wtyczki, trójnik i ściągacz wykonano z ozdobnego drewna.


Jako, że Percivali tak samo jak niedawno zrecenzowane Empire Ears Valkyrie (Recenzja) wykorzystuje elekstrostatyczny przetwornik Sonion'a tyle, że w odmianie podwójnej pozwolę sobie użyć tego samego opisu technologii co w poprzedniej recenzji. Zastosowany tu przetwornik jest to w zasadzie odmiana elektretowa. Sam przetwornik zarówno w elektrecie jak i elektrostacie jest bardzo podobny i opiera się na bardzo cienkiej, lekkiej, całkowicie płaskiej membranie. Różnica objawia się w sposobie dostarczanego ładunku potrzebnego do jej poruszania. Typowe elektrostaty wymagają bowiem wysokiego napięcia rzędu setek voltów i na ten przykład cała gama modeli słuchawek Stax, Sennheiser Orpheus czy też Shure KSE1500 wymaga do pracy osobnego, aktywnego wzmacniacza nazywanego w przypadku elektrostatów energizerem. Jeśli chodzi o elektrety ładunek o określonej wartości może być albo zawarty w membranie na stałe albo dostarczany przez mały transformator podbijający napięcie i tak to własnie odbywa się w przypadku przetworników Sonion'a.



Brzmienie:

Percivali to ciekawy przypadek. Z jednej strony są dość jasne i bardzo szczegółowe z drugiej strony nie idą za tym cechy często towarzyszące słuchawkom analitycznym. Nie ma tutaj anemii, suchości, ostrości oraz nie brakuje basu czy też impaktu. Charakter około neutralny chociaż balans tonalny bardziej skłania się ku graniu na planie U, co oznacza, iż bas oraz wysokie tony odczuwalne są bardziej niż średnica jednak ta znowu nie daje jeszcze oznak wycofania tak jak ma to miejsce w przypadku grania na planie V. Co więcej pomimo iż ogólnie średnica ustępuje trochę pozostałym pasmom nadal odczuwalny jest nacisk wskazujący na doświetlanie wokali. Brzmienie jasne, ale nadal ponad miarę masywne. Pozornie zwyczajne, ale o niezwyczajnych parametrach.

Wysokich tonów dużo, oddane są mocno i dosadnie, a nawet odrobinę twardawo, tyle że nie są przy tym ani trochę kąśliwe czy drapieżne. Doważone, pełnokształtne, kompletnie nie wyostrzone, a nawet jak wysokiej jakości biżuteria doskonale wyrychtowane. Krawędzie nie sprawiają wrażenia zaokrąglonych, a z drugiej strony zupełnie nie są nieprzyjemne będąc pierwszorzędnie oszlifowanymi. Doskonały przykład iż wysokich tonów może być masa byle by szła za tym odpowiednia ich jakość. Oczywiście osoby super wrażliwe na duże ilości sopranów i konkretne ilości światła powinny nadal zachować pewną dozę ostrożności. Osobiście nie mam problemów z dużą ilością wysokich tonów natomiast jestem uczulony na niedostateczną ich jakość. Słuchawki, które w tym temacie odbiegają od wysokiego standardu, nawet jeśli nie imponują ich ilością odbieram jako drażniące i irytujące, natomiast takie, które nazbyt ambitnie silą się na ilość bez jakości odbieram jako kompletnie niestrawne. Percivali zdecydowanie robią wrażenie rozbudowaną górą, ale że podpierają to ich klasowością nie są kompletnie męczące. Potworne ilości powietrza zawarte w górze pasma sprawiają iż brzmienie zdaje się otwarte, rześkie, acz satysfakcjonująco dojrzałe. Podwójny przetwornik elektrostatyczny odwala tutaj naprawdę solidną robotę. Nie ma żadnych mgiełek dymków czy słodkich polew, które miały by je w jakiś sposób złagodzić, ale też moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Trzeba się po prostu liczyć z tym, że przykładowo dzwoneczki, talerze perkusyjne oraz wyższe rejestry fortepianu oddane są zdecydowanie i dobitnie. Będą one stanowić główny element kompozycji, nierzadko nawet centralny, a nie jedynie dopełnienie jak w słuchawkach o subtelniejszym charakterze.

Średnica nieocieplona, a nawet lekko ochłodzona. Bardzo wyraźna choć pogrubiona, co najważniejsze zupełnie pozbawiona ostrości. Nagrania, które wiem iż potrafią paskudnie i ostro zasyczeć tutaj pomimo braku jakiegoś specjalnego złagodzenia czy ocieplenia są kompletnie tych felerów pozbawione. Mamy więc wysoką wyrazistość, namacalny i bezpośredni kontakt z wokalami, a jednak w kompletnie bezpiecznym wydaniu bez żadnych efektów ubocznych. Chylę czoła bo wokale czy instrumenty strunowe brzmią zniewalająco realistycznie i przekazują druzgocąco dużo detali. Pomimo lekkiego ochłodzenia są lekko pogrubione co dodaje im to pewnego rodzaju doniosłości. W kontekście całości brzmienia stanowi to naprawdę świetny kompromis podczas przekazania dużej dozy emocji bez koloryzacji. Średnica brzmi bezpośrednio, ale jeszcze nie najbliżej i nie najprzenikliwiej jak to możliwe. Co prawda sam preferują super bliskie granie, w które można się zanurzyć jednak w tym przypadku uważam, że przy sporej jasności i dużym pokładom powietrza nadmierna bliskość mogła by już przechylić szalę w kierunku zbytniej intensywności. Percivali zatrzymują się ostatnie pół kroku przed słuchaczem, a jednak przekazują cały swój splendor i trzeba traktować to jako zaletę.

Świetny bas, z wyraźnie odczuwalnym subbasem wcale nie daje sobie w kaszę dmuchać górze pasma. Nie są to najbardziej basowe słuchawki pokroju Empire Ears, jednak nie można powiedzieć, aby pod tym kątem było tutaj jakkolwiek skąpo. Kształt jest zdecydowanie pełny, szybkość wysoka oraz konkretnie masywny impakt. Potęga i rozmach nie będą nam tutaj obce. Dyscyplina i kontrola absolutnie nienaganna pomimo pewnej dozy przyjemnej miękkości i ciepła. Czuć, że wybór konkretnego przetwornika dynamicznego to nie przypadek. Niskie tony Percivali z łatwością zadowolą zdecydowaną większość słuchaczy również tych basolubnych. Lekki niedosyt mogą odczuć jedynie osoby poszukujące słuchawek stricte basowych choć to również będzie zależało od doboru materiału. Oriolusy potrafią uśpić czujność przy lżejszej kompozycjach i zupełnie zaskoczyć dodatkową rezerwą głębokich niskich tonów w momencie w którym nagranie czy też rodzaj muzyki zasygnalizuje takową potrzebę.

Oriolus Percivali i Ibasso DX160

Słuchawki trochę neutralne, ale jednak z porządnym i dość ciepłym basem. Są przy tym rozjaśnione jednak zupełnie nie ostre. Pogrubione, a jednak szalenie szczegółowe. Laserowa precyzja wysokich tonów, doskonale balansuje się z ciepławym basem pozostawiają nadal spora miejsca dla popisów wyrazistych i realistycznych wokali. Gdyby chcieć w kilku słowach opisać granie Percivali to było by to jasne, czyste, szczegółowe, masywne i napowietrzone. Jasne strojenie premiuje hiper wysoką szczegółowość. Dzięki dużej czystości i polerce zastosowanej w każdym elemencie nie są ani trochę analityczne wedle klasycznej definicji tego określenia. Bardziej określiłbym je jako dalece ponad normę bogate i satysfakcjonujące. Dużo powietrza, ale o raczej chłodnawej temperaturze więc wielbiciele ciepła, miękkości i mistycznych zabaw ze światłem i cieniem może nie uciekną w popłochu, ale też raczej nie będzie to to, czego poszukują. Jeśli miałbym je do czegoś porównać to były by to analityczne i dość jasne Etymotic er4s tyle, że po zastosowaniu atomowej kuracji sterydowej. Dzięki temu nikt nie będzie narzekał na małą ilość basu, zbytnią surowość czy braki tak zwanego mięsa. Bas jest wydatny, kształty pełne tyle, że przy pożądanej super wysokiej rozdzielczości i ekstra szczegółowości. Charakter każdego pasma jest wyczuwalny jednak razem komponują się one tak, że ciężko znaleźć jakieś słabe strony. Nazywając rzeczy prosto po imieniu, zwyczajnie nie idzie Percivali niczym zagiąć. Każdy rodzaj muzyki i różne konfiguracje sprzętowe które sprawdziłem jednoznacznie sugerują iż są to słuchawki nad wyraz uniwersalne. Nie do końca ukontentowani mogą być jedynie wielbiciele ciemnego brzmienia, grania super basowego, a tak że również fani ciepłych kocyków mogą tutaj zmarznąć.



W porównaniu do niektórych równie super wysokiej klasy słuchawek nie odnajdziemy tutaj jakiegoś nadzwyczajnego efektu wow ponieważ balans tonalny jest stosunkowo nieudziwniony. Mamy tutaj choć wierne to muzykalne, acz niemęczące oraz przede wszystkim uniwersalne brzmienie. Owy brak jednej cechy powodującej opad szczęki ja odczytuje wbrew pozorom jako zaletę. Mody przychodzą i odchodzą natomiast brzmienie wierne pozwala bronić się lepiej samej muzyce i z własnego doświadczenia powiem iż słuchawki nie narzucające tak bardzo własnej interpretacji się po prostu nie nudzą i w efekcie zostają z nami na dłużej.

Holografia bardzo dobra, rozdzielczość świetna, dynamika nie najlepsza jaką słyszałem, ale nie powoduje też jeszcze niepokoju. Scena pojemna, szeroka i z ogromną ilością powietrza. Technikalia, krótko mówiąc mamy tutaj światowej klasy. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to tło w porównaniu do niektórych konkurentów z tej samej półki nie jest najbardziej czarne. Poszczególne elementy płyną tak jakby na jednej fali i nie są od siebie całkowicie odseparowane przez czarną jak smoła próżnię pomiędzy nimi. Słychać to jednak w zasadzie tylko w utworach kameralnych gdzie kontrast pomiędzy ciemnym tłem, a dźwiękami ma duże znaczenie. Percivali to nie są specjalnie klimatyczne i niedopowiedziane słuchawki pozostawiające pole dla własnej wyobraźni. Podają absolutnie wszystko to co zostało zarejestrowane w nagraniu jednak w sposób przystępny i nie bezlitosny.

Oriolus Percivali i Sony WM1A

Porównania:

Empire Ears Valkyrie (Recenzja) - brzmienie zdecydowanie bardziej efektowne oparte na dość ostrej V-ce. Basu więcej, bardziej ekspansywnego, miękkiego, o obniżonej kontroli, ale poruszającego większe ilości powietrza. Niższa część średnicy bardziej oddalona, ale też mocniej dociążona, wyższa część średnicy chudsza i super wyrazista. Wysokie tony choć błyskotliwe to zadziorne i chudsze. Percivali wydają się równiejsze i mniej efektowne, ale też bardziej realistyczne i bardziej naturalne pomimo rozjaśnienia. Valkyrie bardziej idą w kierunku ekstremów zarówno na dole i górze. Wysokie tony Percivali są grubsze, lepiej dociążone i nie tak bezlitosne. Wielkość źródeł na porównywalnie dużym poziomie, za to Percivali posiadają większą przestrzeń, zwłaszcza wszerz. Wielkość i komfort również na bardzo porównywalnym poziomie.

Shure KSE1200 (Recenzja) - filozofia brzmienia nie jest całkiem inna jednak w każdym aspekcie robią to inaczej. Percivali posiadają silniej zaznaczony, a tak że bardziej miękki bas o większym zasięgu. W KSE bas jest mocniej kontrolowany z twardszym i celniejszym impaktem. Średnica neutralna w jednych i drugich z tą różnicą iż Percivali damskie wokale podają bliżej i mocniej je doświetlają jednocześnie trochę je pogrubiając. Wokale w KSE są mocniej wkomponowane między pozostałe elementy co wcale nie przeszkadza im być oddanym równie wyraźnie. Wysokich tonów więcej w KSE jednak mają one łagodniejszy i subtelniejszy charakter. Całościowo KSE wydają się nieco ciemniejsze, niepogrubione, bliższe, jeszcze czystsze i bardziej bezpośrednie. Przestrzeń podobnej wielkości. Shure są mniejsze i z węższą tulejką jednak posiadają gruby i dość ciężki nieodpinany kabel oraz do pracy konieczny jest dedykowany wzmacniacz.

Noble Khan (Recenzja) - basu mniej, ale za to fenomenalnej jakości z perfekcyjną kontrolą impaktem i doskonale oddaną wielorakością. Średnica odchudzona, utwardzona i niezbyt barwna, w zamian za to ekstremalnie przejrzysta i wyciągająca nowe niesłyszalne wcześniej detale. Wysokich tonów więcej, śmiałe, efektowne, ale też i ostrzejsze. Percivali wydają się bardziej stonowane, grubsze oraz gęstsze, ale też bardziej uniwersalne oraz zdecydowanie bardziej wyrozumiałe. Khany nie lubią słabych realizacji i mocno obnażają ich wady. Percivali to nie cudotwórca, ale ich łagodniejsza nie tak drapieżna natura lepiej się w tym temacie sprawdza. Komfort bardzo dobry w obydwu choć przewagę ma Percivali z uwagi na wymóg głębszej aplikacji w Khanie w celu uzyskania poprawnego balansu tonalnego.


Podsumowanie:

Percivali nie są najbardziej efektownie grającymi słuchawkami jednak ich ogólnie bardzo wysoki poziom jakościowy oraz drobiazgowo przemyślany i równie dokładnie zrealizowany balans tonalny sprawia, że ciężko w nich znaleźć jakiekolwiek znaczące wady. Brzmienie jest jasne, super szczegółowe, pogrubione i z naprawdę solidną dawką cieplejszego basu. Nie wygładzone, a jednak kompletnie pozbawione jakichkolwiek ostrości. Zastrzeżeń nie budzi również wysokiej klasy budowa, czy też komfort który jest doskonały. Dość bogaty zestaw z dwoma kablami i praktycznym etui dopełnia tylko kompletności tej japońskiej propozycji. Cena niestety jest sroga jednak na tle konkurencji wcale nie nieuzasadniona. Z mojej strony rekomendacja.

Strona producenta: https://www.en.oriolus.jp/

Serdecznie dziękuję AudioHeaven.eu za użyczenie sprzętu do recenzji.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ranking słuchawek dokanałowych IEM

Poniżej znajduje się ranking słuchawek dokanałowych, które miałem okazję przetestować. OGÓLNE WYTYCZNE - Ocenie podlegał wyłącznie dźwięk. - Konkretne numerowane pozycje na liście to moje subiektywne odczucia i kolejność w jakiej bym po nie sięgał. - Sprzęt przypisany do danego działu obiektywnie jest na porównywalnym poziomie. - Cena nie ma wpływu na ocenę, podana jest wyłącznie w celach informacyjnych. - Lista ma charakter rozwojowy i kolejne pozycje będą dodawane w ramach możliwości. - Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić! DEFINICJE POZIOMÓW End Game - słuchawki wyznaczające nowe granice tego co jest fizycznie możliwe Ultra High End - słuchawki ze swoim brzmieniowym charakterem jednak w zasadzie już bez wad - świetne pod każdym względem. High End - w pewnych aspektach brzmienie na poziomie Ultra jednak w innych do tego poziomu brakuje Mid End - po prostu bardzo dobre brzmienie Entry Level - poziom który pozwala już w pełni cieszyć się muzyką be

Chord Mojo 2 Recenzja - Kieszonkowy dynamit

Brytyjski Chord nie rozpieszcza nas ilością nowości natomiast, jak już coś wypuszcza to zawsze tworzy tym nie małe zamieszanie. Długo musieliśmy czekać na następcę super popularnego Mojo, ale oto w tym roku ukazał się i on. Pozornie, z zewnątrz Mojo z numerkiem 2 nie przynosi rewolucji jednak zmian w środku jest całkiem dużo zarówno od strony funkcjonalności jak i dźwięku. Ciekawskich czy to ewolucja, rewolucja czy może po prostu zmiana kierunku zapraszam do poniższej recenzji. Wygląd i budowa: Malutkie pudełko, niczym specjalnie się nie wyróżniające. W środku poza samym urządzeniem znajduje się jedynie kabel usb który w dodatku jest śmiesznie krótki. Nadaje się jedynie do sprawdzenia czy urządzenie działa i to w zasadzie tylko z laptopem ponieważ jest zbyt krótki aby sięgnąć do gniazd usb w desktopach, a do połączenia z telefonem potrzebna jest dodatkowa przejściówka z innym złączem lub najwygodniej po prostu inny kabel. Mojo2 zachowuje maleńkie gabaryty poprzednika, a i wygląda oraz

Audio Technica ATH-ADX5000 Recenzja - Prawie ideał

Audio Technica to bardzo znany japoński producent sprzętu audio, który jakimś cudem nigdy na łamach mojego bloga nie gościł. Bohater niniejszej recenzji to ni mniej, ni więcej flagowy model otwartych słuchawek wokółusznych tegoż producenta. ATH-ADX5000 wycenione na około 10 tys zł to koszt wysoki chociaż przy coraz bardziej absurdalnych cenach innych modeli to już w zasadzie cenowo średnia półka jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Czy to w takim razie okazja czy może niekoniecznie dowiemy się (mam nadzieję) z poniższej recenzji. Wygląd, budowa i akcesoria:   Słuchawki sprzedawane w ładnym choć dość zwyczajnym kartonie, którego niestety pokazać nie mogę bo go nie posiadam. Na szczęście posiadam za to jego zawartość. Miękko obita i gustowna walizeczka jako etui to świetny pomysł. Środek wyścielany przyjemnym materiałem z miejscem na słuchawki i kabel. To niestety wszystko. Brak jakichkolwiek akcesoriów choćby przejściówki na inną wtyczkę niestety smuci. Słuchawki posiadają ciekawy wygl