Niefortunny trend pozbawiania smartfonów wyjść słuchawkowych pomógł rozkwitnąć nowej gałęzi małych daców popularnie nazywanych donglami. Mamy dostępnych już sporo urządzeń tego typu, ale tym razem mamy do czynienia z propozycją od jednego z prawdziwych potentatów przenośnego świata audio. Recenzję niesamowitego Astell&Kern SP2000 (Recenzja) mam już za sobą, a jako że lubię kontrasty to postanowiłem zająć się również najmniejszym i najtańszym źródłem tegoż producenta, a mianowicie Astell&Kern PEE51. Ile cech charakteru tej koreańskiej marki udało się zawrzeć w tak małych gabarytach? Okazuje się, że nadzwyczaj dużo.
Wygląd i budowa:
Malutkie pudełko bo i zawartość bardzo symboliczna.
Poza samym urządzeniem i instrukcją nie otrzymujemy żadnych akcesoriów. Szkoda, że zabrakło nawet przejściówki na duże gniazdo USB.
Wykonanie i wygląd jak na Astell'a przystało to klasa sama dla siebie. Zarówno wtyczka jak i korpus zbudowane są z bardzo przyjemnego w dotyku metalu. Ozdobnikiem są charakterystyczne dla tego producenta geometryczne przetłoczenia dzięki którym od razu można domyślić się kto za tym stoi. Całość dopełnia dyskretna dioda sygnalizująca pracę. Astell udowadnia, że nawet tak małe i proste urządzenie może prezentować się nietuzinkowo i nad wyraz elegancko.
Nieodpinany kabel, nie prosty, nie pleciony, a wyjątkowo tym razem skręcany. Przyjemny w dotyku, giętki ale nadal wystarczająco sztywny, aby się nie plątać. Czterożyłowa miedź pokryta srebrem oraz wzmocniona włóknami aramidowymi, które zazwyczaj wykorzystywane są do produkcji kamizelek kuloodpornych, odzieży ochronnej dla strażaków, a nawet astronautów. Z pewnością przysłuży się to zwiększeniu wytrzymałości.
Pomimo zastosowania dwóch kości dac CS43198 (takich samych jak w Astell&Kern SR25) do dyspozycji mamy niezbalansowane złącze 3,5mm i 2Vrms czyli standardową wartość dla źródeł stacjonarnych. Gwarantuje to odpowiedni sygnał przy połączeniach z zewnętrznymi wzmacniaczami, a i powinien być wystarczający, aby sensownie napędzić słuchawki o oporności do 300ohm. Wyjątek mogą stanowić wymagające słuchawki planarne. Wyjście słuchawkowe jest wolne od szumu, a impendancja wyjściowa to 2 ohm. Oznacza to iż w przypadku super czułych słuchawek o oporności 16 ohm i mniejszych może to już mieć wpływ na ocieplenie balansu tonalnego. Nie będą to duże zmiany, tym nie mniej trzeba to już mieć na uwadze przy doborze słuchawek. Zastosowane kości poradzą sobie z obsługą gęstych formatów w postaci natywnego DSD256 oraz 32bit/384kHz dla PCM. PEE51 nieco się nagrzewa podczas pracy, ale to bardziej ciepło przyjemne niż niepokojące.
Funkcje:
Funkcja jest jedna, a mianowicie odtwarzanie muzyki po wpięciu w smartfona lub komputer. Tutaj warto dodać iż aby w pełni wykorzystać możliwości PEE51, a tak że każdego innego zewnętrznego DACa pod androidem niezbędne jest używanie aplikacji umożliwiających połączenie Bitperfect pokroju USB Audio Player czy HiBy Music. Sfera audio pod androidem posiada ograniczenie, a mianowicie niezależnie od częstotliwości próbkowania odtwarzanego pliku czy to 44khz czy też 192khz i tak wszystko przed wysłaniem do zewnętrznego daca zostaje sprowadzone do wspólnego mianownika w postaci 48khz. Wspomniane aplikacje omijają to ograniczenie i bezpośrednio łączą się ze sprzętem przesyłając materiał dokładnie w takiej jakości w jakiej został on zapisany. Przy użyciu wszelkiej maści innych odtwarzaczy dźwięk oczywiście działać będzie nadal natomiast będzie on już wstępnie przetwarzany przez samego Androida. Na podobnej zasadzie odbywa się to na komputerach z systemem Windows, gdzie aby pominąć systemową warstwę audio resamplującą i degradującą znacząco jakość, należy zewnętrznych daców używać przy użyciu połączeń przez WASAPI lub ASIO. Pod Windowsem może być koniecznie zainstalowanie dodatkowych sterowników, aby cieszyć się możliwością odtwarzania plików wysokiej rozdzielczości przez PEE51 natomiast pod Androidem wystarczy użyć odtwarzacza oferującego przesył Bitperfect.
Brzmienie:
Większość urządzeń Astell&Kern posiada znamienny dla tego producenta charakter. Objawia się on przez skuteczne przemycanie wysokiej klasy technikaliów w dźwięku, który wcale w neutralność nie celuje. Astell'owi udaje się ta sztuka w tak subtelny i finezyjny sposób iż ciężko jednocześnie powiedzieć, że są to urządzenia grające po prostu ciepło. Są co najwyżej lekko ocieplone w niejednoznaczny sposób, który zawsze wymaga dłuższego opisu. Jeśli ktoś uzna, że Astell w swoim najmniejszym daczku pójdzie na łatwiznę to będzie w błędzie ponieważ szkoła brzmieniowa Astella, tak że i tutaj została zawarta i to w całkiem pokaźnej ilości. To co rzuca się w uszy od pierwszych nut słyszanych na PEE51 to zaskakująco wysoki poziom wyrafinowania jak na takie maleństwo, a tak że niepowszednia w tym przedziale, autentyczna głębia oraz granie planami! Po kolei jednak.
Balans tonalny można powiedzieć iż jest bliski neutralnemu, ale oczywiście jak to u Astella w ten sposób można zaledwie rozpocząć opis. Bas, taki jak lubię czyli przyjemnie analogowy o nieco bardziej miękkiej i ekspansywnej naturze. Nie zmienia to jednak faktu iż jest nadal dobrze kontrolowany i punktualny. Nie jest to również żadne wybitne podbicie jedynie czuć uwypuklenie, które dodaje śmiałości i doniosłości. Średnica znowu, niby imponująco czytelna, ale nieofensywna, jedwabista i z dosłownie kropelką słodyczy. Damskie wokale potrafią zaczarować tym bardziej, że ewentualne ostrości zostają umiejętnie skorygowane. Wysokie tony dobrze rozciągnięte, poprawnie dociążone i niby łagodne, ale wcale nie do końca i potrafią zaiskrzyć kiedy trzeba tyle, że bardziej dodając pożądanej energii niż zgryźliwości. Aby było jasne, PEE51 to nie jest bardzo ciepło i grubo grający dac. Koloryzacja brzmienia jest naprawdę bardzo subtelna i jak wyrafinowany makijaż jedynie uwydatnia naturalne piękno muzyki zamiast zasłaniać i tuszować niedomagania.
Przestrzeń jak na urządzenie tego typu pod względem wielkości ponadprzeciętna chociaż na większych DAPach czy sprzęcie stacjonarnym wrażenia nadal nie zrobi. To co już jednak robi wrażenie to iż w momencie w którym urządzenia z tego segmentu grają raczej płasko i blisko tak Astellowi udaje się oddać większą głębię, a nawet już granie planami. Rozmach i skala nie są największe, ale stereofonia i rozmieszczenie źródeł w przestrzeni są jak najbardziej poprawne i o charakterystyce kojarzącej się ze sprzętem zarówno większym jak i droższymi. Mały Astell serwuje przy tym całkiem sugestywną holografię z wyrazistymi i już namacalnymi źródłami pozornymi co naprawdę sprawia bardzo pozytywne wrażenie w tak małym urządzonku. Perspektywa do muzyki stawia na realizm czyli bez przybliżania jednocześnie całkowita bezpośredniość pozostała zachowana. Nie natrafimy tutaj na sztuczne woale czy mgiełki które mogły by dystansować nas od przekazywanych emocji. Można tutaj muzykę poczuć i się w niej zanurzyć.
Porównania:
xDuoo Link2 - zdaje się odrobinę szczuplejszy i bardziej wyrazisty gdzie PEE51 jest cieplejszy i bardziej płynny, a tak że oferuje nieco większą rozdzielczość. Największa różnica to przestrzenność i perspektywa do muzyki. xDuoo gra bliżej przez co sprawia wrażenie iż źródła pozorne są większe, ale na tym cierpi w pewnym stopniu stereofonia. Dużo dzieje się na pierwszym planie przed słuchaczem natomiast gorzej wypada różnicowanie na lewo i prawo. xDuoo brzmi bardzo energicznie i efektownie. Astell natomiast instrumenty stawia odrobinę dalej i przestrzennie wydaje się bardziej realistyczny dzięki lepszej stereofonii i bardziej realistycznej perspektywie. Nie jest tak energiczny jak xDuoo za to jest spokojniejszy, gładszy i bardziej wyrozumiały dla słabszych realizacji. xDuoo posiada więcej mocy i przyciski nawigacyjne natomiast Astell jest bardziej luksusowo wykończony oraz jest wyraźnie mniejszy.
Ibasso DC01 (Recenzja) - jaśniejszy, bliższy dźwięk, przy tym twardszy i ostrzejszy, mocniej nastawiony na technikalia bez ocieplenia. Posiada więcej powietrza i większą przestrzeń wszerz. PEE51 natomiast oferuje bardziej pełne kształty, więcej ciepła, bardziej obfity bas oraz większą głębię. DC01 posiada wyjście zbalansowane 2,5mm niestety nieco szumi z czułymi słuchawkami niskoohmowymi natomiast PEE51 posiada sygnał czysty i wolny od szumu.
Qudelix 5K (w trybie usb dac) - bardziej studyjne i intymne brzmienie. Czyste, twardsze, z mocniej rysowanymi krawędziami. PEE51 brzmi bardziej miękko i grubiej, płynniej oraz sprawia wrażenie iż posiada nieco większą i bardziej otwartą przestrzeń chociaż podaje muzykę też z nieco dalsza. Astell brzmi bardziej dramatycznie i muzykalnie dzięki obszerniejszemu basowi z mocniejszym impaktem. Qudelix natomiast to równiejsze i bardziej rzetelne podejście bez dosładzania. Astell jest o wiele lepiej wykonany i w zasadzie 3 razy mniejszy, ale Qudelix broni się funkcjonalnością ponieważ może pracować jako odbiornik bluetooth oraz dzięki dostępnej aplikacji można mocniej ingerować w jego dźwięk przez equalizer czy zmianę filtrów cyfrowych.
Podsumowanie:
Astell&Kern PEE51 jest wyśmienicie i luksusowo wykonany, mały i prosty w użyciu. Jego brzmieniowy charakter nie jest łatwy w opisie, ale najprościej powiedzieć, że to gładkie, pulsujące brzmienie, niepozbawione detali, wyróżniające się ponadprzeciętną w tym segmencie głębią i holografią wzmacnianą bardzo czarnym tłem. Skutecznie łączy ze sobą barwę, naturalność, nie zapominając o technikaliach. Czego tu w takim razie nie lubić? Skąpego wyposażenia i jak zwykle ceny? Wyposażenie rzeczywiście mogło by być bogatsze natomiast cena biorąc pod uwagę całokształt rysuje się całkiem atrakcyjnie. Astell&Kern może nieco późno pojawił się w tym segmencie, ale za to wchodzi z charakterystycznym dla siebie stylem i wyrafinowaniem zarówno w zakresie budowy jak i dźwięku.
Strona producenta: https://www.astellnkern.com/
Serdecznie dziękuję MP3Store.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.
Ciekawe jak wypada na tle chociażby Earman Sparrow czy Dragonfly Cobalt, sprzętów trochę droższych - pewnie śmiało może konkurować bo większość tych dongli jakie udało mi się testować gra zaskakująco podobnie jeśli chodzi o ogólną jakość dźwięku - różnice to właśnie barwa i niuanse.
OdpowiedzUsuń