Przejdź do głównej zawartości

Sony IER-Z1R Recenzja - Wielce znakomite

Sony, Sony, Sony - czego oni nie produkują? Niemal wszystko i zgaduję, że pewnie każdy przynajmniej jeden produkt z tej japońskiej stajni posiadał. Tylko na łamach mojego bloga zrecenzowane przecież zostały już Sony WM1A (Recenzja), Sony EX800ST (Recenzja) czy Sony MDR-Z1R (Recenzja). Ale jak to, zapytacie. Znowu Z1R, przecież to już było. Owszem było, ale w wersji nausznej, a tym razem zajmiemy się odmianą douszną, chociaż technicznie bardziej pasuje powiedzieć pozauszną ze względu na dość unikatową budowę wymuszoną przez wewnętrzną konstrukcję. Czy będzie to więcej tego samego co w odmianie pełnowymiarowej, czy może będzie to co innego? Czy będzie lepiej czy gorzej, a może po prostu inaczej? Porozmawiajmy o tym. Recenzja dodatkowo o tyle nietypowa iż posiadam te słuchawki już ponad 5 lat i jakoś nigdy nie mogłem się zabrać za ich opis. Przeszliśmy razem przez różne fazy, od fascynacji przez znudzenie prozą życia aż po zachwyt i uznanie trwające do dzisiaj.

Wygląd, budowa i akcesoria: 

Słuchawki przychodzą w sporym sześcianie

Który pod rozłożeniu wygląda jak szafeczka na biżuterię zamykaną i trzymająca się ma magnesach.

Jeśli chodzi o akcesoria to również jest grubo bo oprócz samych słuchawek dostajemy:

- 2 kable zakończone 3,5mm oraz 4,4mm

- skórzane etui i silikonowy zwijacz do kabla

- pianko-gumki Sony Triple Comfort w 6 rozmiarach i silikonowe tipsy w 7 rozmiarach

- klips do kabelka i ściereczka

Zdecydowana większość słuchawek dousznych skupia się na konfiguracjach różnego typu przetworników natomiast Sony podeszło do projektu niby w ten sam sposób ponieważ to również hybryda jednak o fundamentalnie odmiennej realizacji. Obudowa to stop cyrkonu z dodatkową wewnętrzną komorą wykonaną ze stopy magnezu. Układ przetworników to odpowiednio dynamiczny dla basu, przetwornik armaturowy dla tonów średnich i wysokich oraz drugi dynamiczny super-tweeter dla tonów ultra-wysokich. Przetworniki zainstalowano w taki sposób aby odtwarzały dźwięk w jednej linii w celu zachowania maksymalnej koherencji, a dodatkowo zastosowano wewnętrzną komorę akustyczną za przetwornikami w celu powiększenia odczuwalnej przestrzeni. Pobieżnie patrząc tylko po ilości i typie przetworników można by błędnie uznać iż to prosta konstrukcja jednak jak widać jest nie tylko unikatowa co wysoce przemyślana. Słuchawki wykonane są fenomenalnie, bardziej jak wyrób biżuteryjny niż audio. Obudowa jest mocno wypolerowana jednak nie aż do efektu pełnego lustra i przepięknie bawi się światłem. Obudowę komory ozdobiono szlifem zwanym perłowaniem charakterystycznym dla zdobień na mechanizmach luksusowych, szwajcarskich zegarków. Dołączone kable są przyjemne w dotyku, miękkie ale na nadal na tyle sztywne aby ograniczyć plątanie. Pod przeźroczystą powłokę zewnętrzną kryje się jedwabny oplot dzięki któremu kable są całkowicie pozbawione nieprzyjemnego efektu mikrofonowego. Sam przewodnik to posrebrzana miedź a złącza to standardowe MMCX. Zastosowane materiały w IER-Z1R tak samo jak ich wykończenie są obłędne i luksusowe.

Impendacja to nietypowe dla iem'ów aż 40ohm. Na szczęście jest to dość typowa i niewysoka oporność jak w słuchawkach wokół usznych tak że, Z1R określiłbym mianem łatwych do napędzenia jednak bardziej wymagających pod względem mocy niż większość słuchawek dokanałowych. Dzięki takiej oporności są za to łaskawe co do czystości sygnału - nie będą wyciągać szumu z niedoskonałych źródeł i nadają się doskonale do łączenia również ze sprzętem stacjonarnym. Swój charakter brzmienia świetnie przekazują moim zdaniem na dołączonych pianko-gumkach Sony Triple Comfort. Co prawda wolniej od przykładowo pianek Comply ale jednak i one tracą one swoje właściwości po jakimś czasie, a i od jakiegoś czasu są trudno dostępne. W ramach zamiennika polecam przykładowo Eletech Baroque, które co prawda są silikonowe, gorzej izolują, ale zachowują odpowiedni charakter brzmienia.

Problemem natomiast jest wielkość, kształt oraz ciężar samych słuchawek. Kształt można nazwać walcem który został w jakimś stopniu dostosowany do anatomii ludzkiego ucha jednak ze względu na wielkość IER-Z1R są bardzo specyficzne w kwestii komfortu. Nie owijając w bawełnę, aby cieszyć się ich dźwiękiem trzeba mieć odpowiednio duże uszy, a i w takim przypadku dyskomfort może być odczuwalny. Pierwsze tygodnie z nimi były dla mnie akceptowalne jednak moje uszy odczuwały ich wagę i nacisk w nieodpowiednich miejscach. Po jakimś czasie przyzwyczaiłem się jednak i mogę ich używać cały dzień bez dyskomfortu. Zdecydowanie komfort a w zasadzie jego brak będzie przeszkodą nie do przeskoczenia dla wielu osób o innej anatomii uszu. Da się z nimi żyć jednak trzeba mieć na uwadze że są duże, ciężkie i niewygodne. Jeśli mogę coś doradzić to będzie to noszenie ich nie do końca tak jak zaplanował to producent. Zamiast opierać się w małżowinie, przekręcam je podczas zakładanie odrobinę do przodu aby zminimalizować dyskomfort - u mnie się to sprawdza świetnie. Kabel ma odcinek pamięciowy, ale nie jest on sztywny jak w przypadku Sony EX1000 tylko giętki i jedynie jego waga pozwala lepiej ułożyć kabel za uchem. Tak czy inaczej możliwe, iż są to po prostu słuchawki stworzone przez ortodoksyjny odłam audiofilów męczenników dla których fizyczny dyskomfort nie jest żadną przeszkodą w drodze do obcowania z muzyczną transcendencją.

Brzmienie:

Z1R grają specyficznie jak na słuchawki dokanałowe. Ta niezwykłość przejawia się tym iż w gruncie rzeczy przypominają bardziej wokół uszne słuchawki typu dynamicznego. Mamy tu więc charakterystyczne dla tego typu przetwornika ciepło, gęstość, miękkość, dynamikę, impakt, naturalność i przede wszystkim muzykalność. Nie wyznaczają więc tym samym jakichś nowych granic dla czystości przekazu, separacji, czarnego tła czy rozdzielczości - tutaj muszą oddać pole innym konstrukcjom, np flagowym multi-przetwornikowcom, ale wcale tak daleko od nich znowu nie odstają. Owszem, technicznie to jednak nie to natomiast dystans jest na tyle nie duży iż Z1R z całą pewnością do tej najwyżej klasy nadal zaliczyć można. To właśnie jedna z ich niesamowitych właściwości, która to czyni je tak wyjątkowymi. Najogólniej można powiedzieć, że Z1R to słuchawki grające V-ką, a więc z podniesionymi skrajami pasma. To jednak znacznie bardziej skomplikowane ponieważ można o nich powiedzieć iż są jednocześnie jasne i ciepłe, a to już wyczyn nie lada. Są jednocześnie ekscytujące jak i łagodne dla słabych realizacji. Grają dźwiękiem dużym i namacalnym acz niezgryźliwym. Przestrzeń potrafi być wielka, ba wręcz zdaje się wypełniać pomieszczenie w której się aktualnie znajdujemy, a jednak budowana jest w sposób najzupełniej normalny, bez umiejscawiania nas w pustce czy lokowania instrumentów w dziwnych miejscach.

Sony IER-Z1R i Sony WM1Am2

Jak by zapytać przetwornika jaki bas odtwarza to on odpowie krótko: "tak". Dosłownie, potrafi odtworzyć każdy. Jest transparentny jeśli chodzi o nagrania i potrafi zagrać zarówno tak że chciało by się go trochę więcej aby w kolejnym nagraniu objawić się jako ojciec wszystkich basów w historii. Zupełnie nie ma problemu z odtwarzaniem różnych rodzajów występujących w muzyce i nie tylko. Kontrabas? Łatwizna. Fagot? Bez problemu. Organy? Bez wysiłku. Dubstep? Dopiero się rozkręcam. Wybuch bomby atomowej? Tego akurat nie wiem, ale sądzę że przy takiej próbie sejsmografy z pewnością mogły by już coś zarejestrować. ZIR nie zalewają wszystkiego basem, tego basu jest owszem sporo pod względem ilości natomiast nic ponad aktualne normy. Jest on jednak ekstremalnie fizykalny, z przyjemnym impaktem, który jednocześnie wgniata w ziemię ale jak wytrawny masażysta aplikuje dokładnie taki nacisk aby było to przyjemne. Na osobną wzmiankę zasługuje subbas czyli bas najniższy. To, że jest jest on mocno odczuwalny to jak by jest oczywiste. On jednak ponadto komplementuje i perfekcyjnie współgra z midbasem. Tworzy swoje dodatkowe pasmo przenoszenia, które jak fala uderzeniowa rozchodzi się i wypełnia przestrzeń. Przy tym mając na tyle dużą zwinność i rozdzielczość aby dosłownie ukazać linie melodyczne ukryte w najniższych wibracjach. Tak, po raz pierwszy użyłem określenia rozdzielczość odnośnie najniższego basu w słuchawkach. Nigdy nie słyszałem basu równie wielorakiego, silnie odczuwalnego, nabitego, atletycznego i odkrywającego dodatkowe wymiary w znanych nagraniach. Gdybym miał ocenić bas w skali punktowej to było by to 11 na 10 ponieważ swoją jakością z połączeniu z ilością zostawia wszystko co znam w tyle. On robi wszystko naraz i jednocześnie ze wszystkim nadąża. Nic się nie rozlewa ani nic się nie wzbudza. To nie jest jeden z najlepszych basów, a taki który znajduje się już we własnej lidze.

Średnica to w przypadku Z1R temat kontrowersyjny. Jest ona szczuplejsza i chudsza w porównaniu do tonów niskich i wysokich. Gdybyśmy chcieli wskazać jakąś dźwiękową wadę to ten aspekt z całą pewnością byłby podejrzanym numer jeden. Nie żeby była znowu jakaś zła, aż tak to nie jednak nie jest tak imponująca jak pozostałe aspekty. Można ją określić jako dość zwyczajną, przejrzystą, widoczną choć już nie dotrzymującą kroku za skrajami pasma. To z czym bardzo dobrze sobie radzi to damskie wokale które oddane są realistycznie, nieofensywnie jednak są wkomponowane między inne elementy kompozycji i nie polecałbym ich osobom lubującym się w jakichś wokalnych popisach. Nie czuć tutaj jakiejś nadzwyczajnej organiczności czy magii. Jest kompetentnie i nieofensywnie choć rys jest ostrzejszy. Przez dłuższy czas traktowałem średnicę w Z1R jako potraktowaną po macoszemu co nieco mnie dziwiło biorąc pod uwagę iż specjalnie po to Sony wyprodukowało dedykowany przetwornik armaturowy. Bardzo długi okres, który z nimi spędziłem uświadomił mi jednak iż prawdopodobnie jest to sposób aby w gruncie rzeczy ciepłe słuchawki nie odstawały szczegółowością od konkurencji. Gdyby średnicy było więcej, było by słuchać iż nie jest tak naturalna jak góra i dół, a znowu gdyby spróbować wsadzić tam trzeci przetwornik dynamiczny, całość domyślam się mogła by okazać już zbyt ciepła. To co prawda tylko moje domysły, jednak wydaje mi się iż ta nie wyjątkowa średnica, jest właśnie taka aby nadać całości brzmienia wyjątkowy charakter.

Wysokie tony to już jednak kolejny brawurowy popis jakości którą można się chwalić co też Z1R skrzętnie czynią mocno je eksponując. Ogólny trend branżowy skupia się na pozostawieniu wysokich tonów przetwornikom elektrostatycznym Sonion'a czy też piezo-elektrycznym. Owe rozwiązania mają swoje plusy i minusy jednak Sony poszło swoją drogą i zastosowało kombinację przetwornika armaturowego i dynamicznego super-tweetera odpowiedzialnego za ultrawysokie tony. Efekt jest nie przebierając w słowach: spektakularny. Dostajemy dużo błyskotliwych i ekstra rozciągniętych wysokich tonów, które są przyjemnie dociążone, mega wyraziste, napowietrzone i rozwibrowane. Dodają blasku, migotliwości, powietrza. Mimo iż jest ich naprawdę sporo, a i sięgają super daleko osobiście odbieram je jako nieofensywne. Potrafią zaiskrzyć w słabszych realizacjach, ale w unikalny nieofensywny i zupełnie nie przykry sposób. W zależności od realizacji muzyki w najgorszym razie mogę o nich powiedzieć że są przyjemnie iskrząco-pieprzne, a najlepszym że są zniewalająco aksamitne i ekstremalnie czytelne. Dzięki temu potrafią z łatwością zdekodować wskazówki przestrzenne i mikrodetale na górze pasma bez wyciągania nieczystości co zdarza się innego typu przetwornikom.

Całościowo IER-Z1R grają dźwiękiem luksusowym, bogatym, dużym, namacalnym i z bardzo szeroką sceną. Odnajdują dodatkowe detale zarówno na górze i dole pasma w sposób ekstremalnie muzykalny. W momencie w którym w nagraniu rozbudowany subbas w harmonii razem z midbasem spotka się z damskim wokalem oraz doprawioną górą błyszczącą ferią barw jak na pokazie laserowym otrzymujemy istną orgię dla zmysłów. Sony IER-Z1R uważam za sprzęt ostateczny dla muzyki elektronicznej. To jednak nie przeszkadza im w byciu ekstremalnie wszechstronnymi. Nagrania z żywymi instrumentami prezentują się również arcyciekawie choć tutaj trzeba zaznaczyć iż jest to wykonanie trochę w innym stylu. Jako że środek pasma nieco ustępuje pola tak w znanych nam nagrania akcent postawiony na skraje pozwoli docenić inną interpretację. Nie będzie to jednak wykonanie referencyjne, a mocniej podkolorowane skupiające się na melodyjności i efektowności niż wierności. Jeśli chodzi o słabsze realizacje, muzykę ostrzejszą czy po prostu popularną tak tutaj Z1R czują się jak ryba w wodzie. Dzięki swojemu ekscytującemu charakterowi, a tak że łaskawemu podejściu do ostrości i brakowi sybilizacji zdecydowanie mocniej skupiają się na samej muzyce niż jakości w jakiej została ona zarejestrowana. Są to więc słuchawki nad wyraz łaskawe i uniwersalne co przy ich jasności i wyśrubowanej górze pasma jest niesłychanym wyczynem. 

Grają jak słuchawki typu dynamicznego, jednak wszystkie dynamiczne o tak wyśrubowanych technikaliach wliczając w to pełnowymiarowe słuchawki, które przychodzą mi na myśl posiadają górne części pasma ostre, nieprzyjemne, często sybilizują, a w tych którym udaje się tego uniknąć napotykamy metaliczny tembr - w Z1R udało się wszystkich tych wad uniknąć bez żadnych skutków ubocznych. Czysta magia.

MDR-Z1R vs IER-Z1R 

Jako że posiadałem jedne i drugie jednocześnie to jestem w stanie powiedzieć co nieco na ten temat. Podobne fundamenty, jednak efekty inne. Douszne są mniej ciepłe i jaśniejsze. Mają szybszy i mocniej kontrolowany bas, bardziej przejrzystą średnicą i fenomenalnej jakości wysokie tony. Można więc powiedzieć, że są lepsze, ale paradoksalnie nie mają tego co czyni nauszną wersję wyjątkową bo nie mają tego uwodzicielskiego mistycyzmu, a i średnica nie jest aż taka dźwięczna i melodyjna. Nauszne Z1R są bardziej basowe, ciemniejsze, gęste, oleiste i zrelaksowane. Douszne to jednak nadal są stosunkowo ciepłe słuchawki z potężnym basem. Nauszne mają duży rozmach i sprawiają wrażenie słuchawek otwartych, a przecież są zamknięte natomiast douszne sprawiają wrażenie nausznych z manierą jak z dynamicznego przetwornika a to przecież hybrydowe iem'y. Grają co prawda w trochę mniejszej skali od wersji nausznej ale są bardziej wyraziste. Sony za nic ma sobie utarte schematy. Inna filozofia jeśli chodzi o projekt wizualny, ale wykonanie w jednych i drugich to kapiący na podłogę luksus.



Porównania:

Shure KSE1200 (Recenzja) - zdecydowanie inne. KSE są bardziej surowe, ultra realistyczne i ekstremalnie szczegółowe. Sony są zdecydowanie mocniej podkolorowane, cieplejsze i premiujące muzykę popularną opartą na basie gdzie KSE lepiej czują się z żywymi instrumentami i dobrymi realizacjami. Jedne i drugie moim zdaniem są dość uniwersalne jeśli chodzi o gatunki jednak mają swoje preferencje w których pokazują na co naprawdę je stać. Z1R to muzykalny żywioł w którym czuć tętno muzyki natomiast KSE1200 potrafią być wręcz przerażająco realistyczne. KSE1200 są bardzo wygodne i malutkie w stosunku do Z1R jednak mają nieodpinany kabel i wymagają swojego wzmacniacza.

Unique Melody Mest mk2 - Mesty są równiejsze i bardziej techniczne, jednak nie są całkiem neutralne. Bas szybszy w Mestach i specyficznie wibrujący dzięki przewodnictwu kostnemu jednak nie ma potęgi Z1R. Średnica w Mestach bliższa, precyzyjniejsza i sprawia wrażenie bardziej intymnej. Ta w Z1R jest czytelna ale jednak z tyłu. Wysokie tony w Mestach przekazują dużo szczegółów jednak na tle Z1R uważam jest za nieco nieokrzesane i nie do końca naturalne. Z1R przekazują ogrom informacji w sposób bardziej przyswajalny. Fenomenalna holografia z Mestach, z nieco intymnym przekazem, ale o otwartej przestrzeni. Mesty w zależności od nagrania potrafią zagrać dziwnie, natomiast Z1R są bardziej przewidywalne i spójne. Z1R dają uczucie większego dźwięku i bardziej koncertowego charakteru. Mesty dość szczelnie wypełniają małżowinę i są dość wygodne jednak gruba tulejka jest odczuwalna podczas dłuższych odsłuchów czy ruchu. Z1R ze względu na wielkość i specyfikę prawdopodobnie będą mniej wygodne dla większości osób.

Craft Ears Omnium - dość odmienne podejście gdzie Z1R skupiają się na skrajach pasma i jasności natomiast Omnium są ciemniejsze ale i równiejsze. Bas w Omnium bardzo dobrej jakości jednak ze słabszym impaktem oraz wypełnieniem, skupia się bardziej na teksturowaniu gdzie Z1R to czysta siła, impakt i masywność. Średnica bliższa w Omnium i bardzo naturalna gdzie w Z1R zepchnięta jest nieco do tyłu. Wysokie tony ładnie zaznaczone w Omnium jednak nie są najbardziej finezyjne choć dobrze trzymane w ryzach. Z1R to blask i kolory. Omnium to bardziej studyjne brzmienie, naturalne i lekko ocieplone z trójwymiarową sceną natomiast Z1R to żywioł i potęga brzmienia. Jedne i drugie mają ogromne obudowy i przyznam, że dla mnie Z1R są wygodniejsze niż Omnium w wersji uniwersalnej ze względu na dziwny kąt tulejki w Craft Ears.

Podsumowanie:

Długo, oj bardzo długo zajęło mi napisanie tejże recenzji. Jak można już łatwo wywnioskować słuchawki te absolutnie uwielbiam i używam ich na co dzień od wielu lat. Swoje oczywiście kosztują, jednak biorąc pod uwagę ich wykonanie jak i dostarczany dźwięk uważam iż byłby to jeden z najlepszych "dealów" w świecie audio.... a no właśnie byłby... Gdyby nie ich wielkość a przez to dyskusyjna wygoda. Nie są to słuchawki neutralne, a więc nie będą najlepszym wyborem dla każdego i do wszystkiego. Są jednak dźwiękowo na tyle uniwersalne, że w najgorszym razie zagrają tylko bardzo dobrze i poniżej takiego poziomu nigdy nie schodzą. Ekstremalnie angażujące, fizykalnie odczuwalne i bardzo łagodne dla słabych realizacji. Nic tylko słuchać. Polecam z całego serca, jeśli tylko zmieszczą Wam się do uszu.

Strona producenta: https://www.sony.pl/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ranking słuchawek dokanałowych IEM

Poniżej znajduje się ranking słuchawek dokanałowych, które miałem okazję przetestować. OGÓLNE WYTYCZNE - Ocenie podlegał wyłącznie dźwięk. - Konkretne numerowane pozycje na liście to moje subiektywne odczucia i kolejność w jakiej bym po nie sięgał. - Sprzęt przypisany do danego działu obiektywnie jest na porównywalnym poziomie. - Cena nie ma wpływu na ocenę, podana jest wyłącznie w celach informacyjnych. - Lista ma charakter rozwojowy i kolejne pozycje będą dodawane w ramach możliwości. - Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić! DEFINICJE POZIOMÓW End Game - słuchawki wyznaczające nowe granice tego co jest fizycznie możliwe Ultra High End - słuchawki ze swoim brzmieniowym charakterem jednak w zasadzie już bez wad - świetne pod każdym względem. High End - w pewnych aspektach brzmienie na poziomie Ultra jednak w innych do tego poziomu brakuje Mid End - po prostu bardzo dobre brzmienie Entry Level - poziom który pozwala już w pełni cieszyć się muzyką be...

Chord Mojo 2 Recenzja - Kieszonkowy dynamit

Brytyjski Chord nie rozpieszcza nas ilością nowości natomiast, jak już coś wypuszcza to zawsze tworzy tym nie małe zamieszanie. Długo musieliśmy czekać na następcę super popularnego Mojo, ale oto w tym roku ukazał się i on. Pozornie, z zewnątrz Mojo z numerkiem 2 nie przynosi rewolucji jednak zmian w środku jest całkiem dużo zarówno od strony funkcjonalności jak i dźwięku. Ciekawskich czy to ewolucja, rewolucja czy może po prostu zmiana kierunku zapraszam do poniższej recenzji. Wygląd i budowa: Malutkie pudełko, niczym specjalnie się nie wyróżniające. W środku poza samym urządzeniem znajduje się jedynie kabel usb który w dodatku jest śmiesznie krótki. Nadaje się jedynie do sprawdzenia czy urządzenie działa i to w zasadzie tylko z laptopem ponieważ jest zbyt krótki aby sięgnąć do gniazd usb w desktopach, a do połączenia z telefonem potrzebna jest dodatkowa przejściówka z innym złączem lub najwygodniej po prostu inny kabel. Mojo2 zachowuje maleńkie gabaryty poprzednika, a i wygląda oraz ...

Audio Technica ATH-ADX5000 Recenzja - Prawie ideał

Audio Technica to bardzo znany japoński producent sprzętu audio, który jakimś cudem nigdy na łamach mojego bloga nie gościł. Bohater niniejszej recenzji to ni mniej, ni więcej flagowy model otwartych słuchawek wokółusznych tegoż producenta. ATH-ADX5000 wycenione na około 10 tys zł to koszt wysoki chociaż przy coraz bardziej absurdalnych cenach innych modeli to już w zasadzie cenowo średnia półka jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Czy to w takim razie okazja czy może niekoniecznie dowiemy się (mam nadzieję) z poniższej recenzji. Wygląd, budowa i akcesoria:   Słuchawki sprzedawane w ładnym choć dość zwyczajnym kartonie, którego niestety pokazać nie mogę bo go nie posiadam. Na szczęście posiadam za to jego zawartość. Miękko obita i gustowna walizeczka jako etui to świetny pomysł. Środek wyścielany przyjemnym materiałem z miejscem na słuchawki i kabel. To niestety wszystko. Brak jakichkolwiek akcesoriów choćby przejściówki na inną wtyczkę niestety smuci. Słuchawki posiadają ciekawy ...