Przejdź do głównej zawartości

Stax SR-407 vs Denon D7000 vs Sennheiser HD800 Recenzja

Recenzja pierwotnie opublikowana 12 Sierpnia 2015 na forum.mp3store

Gdzie dwóch Japońców się bije tam Niemiec korzysta? – Czyli Stax SR407 vs Denon D7000 vs Sennheiser HD800


Przydługi tytuł, a do tego nie do końca prawdziwy bo w recenzji porównawczej w szranki będą stawać nie tyle same słuchawki co całe tory słuchawkowe, ale do tego jeszcze dojdziemy. Na wstępie chciałbym serdecznie podziękować firmie Aplauz za wypożyczenie sprzętu oraz Wiktorowi z audiohobby.pl za organizację i bez którego nic z tego nie miało by miejsca. Dziękuję!


Na początku przedstawmy zawodników oraz zasady walki. Otrzymałem w ramach programu „Weekend z Sennheiserem za recenzją” do testów kuferek w którym znajdziemy słuchawki Sennheiser HD800, DACo-wzmacniacz HDVD800 oraz pełny pakiet okablowania. Zostanie on porównany do moich domowych sprzętów, a więc jeden tor to dac Hegel HD20, podłączony łączówką Straight Wire Musicable II do wzmacniacza Musical Fidelity X-Can V2 z lampami Amperex Bugle Boy z lat 60’ych ubiegłego wieku, a całość dopełniają słuchawki Denon D7000. Drugi tor również zaczyna się od Hegel HD20, następnie mamy łączówkę Cardas 300b microtwin, dalej wzmacniacz Stax SRM-006ts oraz słuchawki Stax SR-407. Transportem dla wszystkich urządzeń jest wyciszony i wygłuszony komputer stacjonarny odpowiednio skonfigurowany programowo w celu uzyskania maksymalnej możliwej jakości odtwarzania. Muzyka wysyłana przez USB w bezstratnym formacie FLAC 16/44. Jako że nie mam możliwości podłączenia Sennheiserów do mojego wzmacniacza przez brak standardowego kabla zakończonego jackiem 6.3mm w zestawie, a także przez to że wzmacniacz do elektrostatów służy tylko im postanowiłem testować całe kompletne tory bez przepinania i rozkładania na części pierwsze poszczególnych elementów. Brzmienie przeze mnie opisywane jest sumą składowych całego toru i bardzo możliwe że w innych konfiguracjach słuchawki zagrały by inaczej, proszę aby czytelnicy mieli to na uwadze.

Pozwolą sobie jeszcze wtrącić taką małą dygresję. Mam do Sennheiserów HD800 niejako sentyment pomimo tego że nigdy wcześniej nie miałem z nimi fizycznego kontaktu. W okolicach 2009 roku kiedy byłem jeszcze młody, piękny i nie naznaczony chorobą o nazwie audiofilia, przeglądałem odmęty „Internetów” w poszukiwaniu ostatecznych słuchawek w kwocie 200-300zł. Natrafiłem przypadkiem na artykuł że znany producent Sennheiser wypuszcza całkowicie nowy model o nazwie HD800 o kosmicznym wyglądzie i kosmicznych właściwościach sonicznych. Pogrzebałem dalej i natrafiłem na pisane na gorąco pierwsze wrażenia jakichś zapaleńców i stwierdziłem że kupuje właśnie te słuchawki nawet jakby miały przekroczyć mój budżet (wtedy nie wiedziałem ile takie zabaweczki mogą kosztować). Jak zobaczyłem cenę sugerowaną to prawie poplułem monitor, pukając się w czoło kto może tyle zapłacić za słuchawki. Jak jednak moja słuchawkowa historia pokazuje można, oj można Naturalna progresja sprzętowa szybko skierowała mnie w te pułapy jednak z HD800 zawsze było mi nie po drodze chociaż sentyment pozostał. Tym bardziej jest mi miło testować zestaw użyczony przez firmę Aplauz bo mogę się w końcu rozprawić ze swoimi demonami z przeszłości.

Formalności za nami, a więc przejdźmy do interesów czyli…… nie, jeszcze nie opisów dźwięku. Zajmijmy się wyglądem, ergonomią i wykonaniem słuchawek.

Wszystkie trzy pary oferują kompletne inne podejście do tematu designu. Sennheisery są plastikowe co z jednej strony jest rozczarowujące ze względu na wysoką półkę tychże słuchawek i niską szlachetność tego materiału ale z drugiej strony dzięki temu są bardzo lekkie oraz mają bardzo futurystyczny wygląd. Muszle są bardzo duże oraz głębokie co w połączeniu z niską wagą i padami z alcantary zapewnia wysoki komfort. Staxy są prostokątne, również z plastiku i wyglądają jakby były zaprojektowane w niezbyt chlubnych latach 80 poprzedniego wieku w bloku wschodnim (gwoli ścisłości z małymi zmianami design jest z końca lat 70). Co tu dużo mówić, są brzydkie. Przy pierwszym kontakcie nie sprawiają wrażenia zbyt solidnych jednak użytkuje je od 2 lat i to tylko pozory. Pady są super mięciutkie i wykonane ze skóropodobnego materiału, wygoda stoi również na bardzo wysokim poziomie tak więc pomimo dyskusyjnego designu (a w zasadzie jego braku) forma spełnia swoją funkcję. Denony, ahh Denony, jakie one są piękne! Firma odrobiła pracę domową i mamy połączenie metalowego pałąka oraz drewnianych muszli a do tego wszystkiego niską wagę. Pady znowu bardzo mięciutkie i wykonane ze skóropodobnego materiału. Muszle są okrągłe i bardzo pojemne, zmieszczą się w nich każde małżowiny uszne. Denon pokazuje że jak jest cena to może być i luksus wykonania, szkoda że wszyscy producenci nie oferują takich materiałów i wykonania w swoich produktach. D7000 w ciepłe dni, czy też przy dłuższych odsłuchach mogę nagrzewać uszy przez to że są zamknięte (wedle producenta bo moim zdaniem są pół otwarte) natomiast zarówno Staxy jak i Sennheisery są to konstrukcje otwarte oferujące większy komfort jednak przepuszczają dźwięk na zewnątrz i nie oferują żadnej izolacji od hałasów zewnętrznych w przeciwieństwie do Denonów. Na koniec taka ciekawostka. Najlepiej wykonane i sprawiające wrażenie najbardziej luksusowych D7000 jako jedyne z całej trójki zostały wyprodukowane w Chinach, gdzie HD800 to „Made In Germany” a Sr-407 „Made In Japan”.

Opisy „klocków” audio potraktuje po macoszemu a to dlatego że nie za bardzo jest co opisywać. Dac Hegla to czarny prostokąt z małym wyświetlaczem ala kalkulator z przodu na którym widzimy które wejście jest wybrane oraz poziom głośności (ma funkcję preampa). Nie ma żadnych pokręteł czy przycisków, wszystko obsługiwane jest malutkim tandetnym pilocikiem. Filozofia firmy jest taka że dają pilota który jest odporny na zalanie oraz tak lekki że nawet upadek mu nie zaszkodzi. Dyskusyjne podejście które mimo że sprawdza się na co dzień to jednak chciało by się mieć możliwość obsługi z poziomu urządzenia z pominięciem pilota, tak na wszelki wypadek. Wzmacniacz X-can v2 tzw prosiaczek wygląda jak puszka z przyspawanymi nogami. Nie wiem nawet jak to skomentować ale dziwna forma bezdyskusyjnie jest unikalna. Sennheiser HDVD800 to dac i wzmacniacz w jednym. Srebrny prostokąt zbudowany z solidnego szczotkowanego aluminium z selektorem wejść z przodu i gałką głośności. Udziwnieniem jest to że część górnej pokrywy urządzenia jest przeźroczysta dzięki czemu możemy zaglądnąć co tam siedzi w środku. Z jednej strony fajne posunięcie z drugiej strony wnętrzności nie wyglądają zbyt ekscytująco, ot płytka drukowana i jakiś radiator odprowadzający ciepło.




Odsłuchy zacznijmy od nowych dla mnie HD800. Pierwsze co rzuca się w uszy to doskonały balans tonalny ale i pewien dystans do muzyki. Barwę określiłbym jako lekko matową, jednocześnie nie ma to wpływu na najwyższej próby rozdzielczość i wgląd w nagranie. Zmatowienie dźwięku odbieram w taki sposób jak gdyby ktoś założył filtr o szarym zabarwieniu. Jak już zahaczyliśmy o rozdzielczość w parze z nią idzie genialna dokładność oraz precyzja w odtwarzaniu dźwięków. Nic nie jest za wcześnie ani nic nie jest za późno. Wszelkie wybrzmienia sprawiają wrażenie jak gdyby gasły w dokładnie obliczonym matematycznie momencie. Co ciekawe spodziewałem się słabego basu jednak nic bardziej mylnego gdyż ten ociera się o referencyjność. Mogło by go być kapkę więcej jednak jakościowo jest to pierwsza liga. Znam słuchawki które schodzą niżej lub mają lepszy atak ale HD800 naprawdę mają się czym pochwalić. Scena dźwiękowa jest bardzo szeroka, słuchawki oferują nam naprawdę świetną holografię i gradację planów (zdecydowanie najlepszą z testowanej dziś trójki). Dźwięk czasami sprawia wrażenie jakby odklejał się od muszli i dochodził z poza nich. Coś takiego do tej pory doświadczyłem wyłącznie w Grado GS1000i tyle że tam w jeszcze większym stopniu. Jednocześnie wszystko na scenie jest doskonale poukładane i bardzo łatwo wskazać palcem co gdzie się znajduje. Nie wiem jak to lepiej określić ale w pewnych nagraniach odczuwałem coś jakby Sennheisery tworzyły własną akustykę pomieszczenia. Słychać pogłosy na końcu sceny dźwiękowej które tak jakby odbijały się od ścian. Dodaje to z jednej strony większego realizmu a z drugiej ma się wrażenie że ciągle jesteśmy w tej samej sali koncertowej. Całościowy przekaz HD800 jest bardzo spójny, homogeniczny, pozbawiony ostrości ale też najbardziej powściągliwy, nie do końca angażujący lekko wyprany z emocji. Sennheisery kolorując obrazek dźwiękowy nigdy nie pozwalają sobie na wyjście poza linie i z chłodną kalkulacją w ten sam doskonały sposób odtwarzają każdy rodzaj muzyki. Zarówno jazzowe pitu pitu, damskie wokale, rockowe czy elektroniczne wariactwa – wszystko to jest bliskie ideału jednak jakoś nie chwyta za serce. Otrzymujemy tutaj najwyżej próby monitorowe brzmienie.


Przechodząc do elektrostatycznych SR-407 zaczynając od muzyki klasycznej od razu zauważamy szybkość. HD800 nie były powolne jednak słysząc Staxy mamy przed oczami dyrygenta z wzburzoną fryzurą który w sugestywny sposób popędza muzyków którzy dają z siebie wszystko. Będąc dalej w muzyce poważnej dynamika jest wręcz nie do opisana. Przejścia z ledwo słyszalnych szmerów w tle do pełnego ataku trąb potrafią przyprawić o atak serca. W porównaniu do elektrostatów muzyka na dynamikach z tego testu brzmi jakby była już po masteringu i wyrównaniu głośności. W opozycji do lekkiego dystansu serwowanego nam przed Sennki tutaj mamy wręcz niesamowitą bliskość i bezpośredniość. Realizm i namacalność jest niesamowita, zamykając oczy można zatracić się w dźwiękach i zapomnieć że to nadal tylko urządzenie do odtwarzania muzyki. Genialne czarne tło zwiększa tylko to odczucie. Mówiąc o elektrostalach nie można nie wspomnieć o wysokich i średnich tonach którą są po prostu…. elektrostatyczne J Instrumenty smyczkowe i strunowe, dzwoneczki i damskie wokale to istny majstersztyk. Potrafią przyjemnie świdrować w uszy jednak nigdy nie są ostre czy nieprzyjemne. Krąży opinia iż elektrostaty nie są tak dobre na basie jak dynamiki jednak w przypadku tego modelu basu jest nawet więcej niż w HD800 i jest równie doskonałej jakości jak w Sennkach. Słuchawki idealne? Jednak nie, bo to gdzie HD800 błyszczą tam SR-407 kuleją. Przestrzeń jest dość przeciętna wielkościowo jak na słuchawki otwarte. Scena tworzona jest wokół słuchacza, z nienajlepszą gradacją planów. Dźwięki wyłaniają się z czarnego tła i zaraz potem znikają przez co ciężko je umiejscowić na scenie w sensownych miejscach, są tak jakby zawieszone w próżni. Jesteśmy w samym centrum wydarzeń, nie w pierwszym rzędzie, a wręcz między muzykami gdzie w Sennheiserach był to powiedzmy środek sali. Dodatkowo w Staxach detale z tła, pogłosy, przewracanie kartek, nabieranie oddechu itd są wyciągane na pierwszy plan. Widać je doświetlone jak na dłoni. Nie wiem czy to plus czy minus ale tzw. smaczki mamy podane na tacy. Mnie się to podoba bo tworzą prawdziwy spektakl jednak komuś innemu dźwięk przewracania kartek może przeszkadzać w skupieniu się na samej muzyce.


Co do skupiania się na samej muzyce to od razu mówię że D7000 są tu najlepsze. Konkurenci są lepsi technicznie jednak na Denonach w jakiś sposób wszystko brzmi co najmniej bardzo dobrze. W momencie w którym zarówno Sennheisery jak i Staxy potrafią różnicować nagrania wedle dobrze lub źle zrealizowanego o tyle Denony uzupełniają braki tych drugich, są najbardziej muzykalne i eufoniczne. Mają ładną słodką barwę i świetnie radzą sobie z intymnymi damskimi wokalami wręcz nimi czarując. W przypadku w którym mamy audiofilsko zrealizowaną płytę Staxy potrafią najwięcej, Sennheisery nie są daleko z tyłu natomiast Denony zagrają po prostu bardzo dobrze. Poruszając się w drugim kierunku mając słabe nagrania Staxy zagrają znośnie jednak widać wyraźnie że wolały by w tym czasie robić coś innego, Sennheisery pokażą wady nagrania jak profesjonalista natomiast Denony jakby nigdy nic dają czadu. Dodatkowo D7000 czują się jak ryba w wodzie w metalu i rocku mając najwięcej mięsa oraz basu grając z największym wykopem. Staxy i Sennheisery potrzebują dobrych nagrań aby naprawdę błyszczeć (Tool, ACDC, Jazz, Downtempo, Chesky Records itd. itp) bo inaczej grają tylko poprawnie. Trzeba wspomnieć też że o ile elektrostaty potrzebują specjalnego wzmacniacza zwanego energizerem, Sennheisery tez z byle czego nie zagrają, o tyle Denony grają klasowo już z telefonu. Oczywiście im lepsze źródło tym lepiej, a także słychać że dodatkowo na wzmacniaczu otrzymujemy lepszą kontrolę basu czy separacje. Z byle dziurki zagrają już jednak na powiedzmy 80-90% swoich możliwości. Kontynuując superlatywy D7000 mają bardzo dobrą rozdzielczość (chociaż nie tak dobrą jak konkurenci), brak dystansu do muzyki, a na dodatek są prawdziwymi basogrzmotami najwyższych lotów. Basu mają zdecydowanie więcej niż Sennki i Staxy co czasami się przydaje, a czasami wręcz przeszkadza. Przeszkadza przede wszystkim w byciu referencyjnymi bo dodają do nagrań sporo od siebie i daleko im do neutralności. Nie są równe przez mocno podbity bas z którym bardzo dobrej jakości wysokie i średnie tony muszą walczyć o pierwszeństwo. Przykładowo w utworze The Cranberries – Zombie w HD800 wszystko jest na swoim miejscu, w Staxach prym wiedzie wokal pani Dolores który wybija się ponad resztę muzyki przyprawiając o ciarki na plecach (mimo iż nie można powiedzieć aby coś z reszty pasma było schowane) o tyle w Denonach wokal trochę walczy z bębnami kto głośniej. Bas jest ciągle obecny i mruczy co może być męczące na dłuższą metę. Aż chciało by się wyłączyć ten sprzętowy equalizer w który zostały wyposażony w fabryce. Oczywiście są też większe wady i znowuż jest to mała scena i niespecjalna holografia. Są to słuchawki zamknięte więc nie można od nich wymagać tyle przestrzeni co w otwartych konkurentach jednak w tej klasie sprzętu chciało by się więcej.


Czy mamy wyraźnego zwycięzcę tego porównania? Z całą pewnością nie. Jak można się było domyślać wszystkie trzy pary słuchawek reprezentują bardzo wysoki poziom i mają swoje plusy i minusy, a ostateczny wybór będzie kwestią gustu. Sennheisery HD800 na „papierze” są najlepsze, jednocześnie w swojej doskonałości brakuje im emocji co może być spowodowane lekkim zmatowieniem dźwięku oraz dystansem do muzyki. Gdybyśmy byli w szkole byłby to prymus który pierwszy zgłasza się do odpowiedzi i zawsze zna poprawną przez co jest nieco bezbarwny. Polecałbym je do monitorowego odsłuchu podczas tworzenia czy masteringu muzyki lub dla perfekcjonisty u którego „Ordnung muss sein”. Elektrostatyczne SR-407 są tutaj na uprzywilejowanej pozycji ponieważ najbardziej trafiają w mój gust. Na braki w przestrzeni jestem w stanie przymknąć oko ponieważ sama ekspresja w tworzeniu dźwiękowego spektaklu jest niesamowita. Jako jedyne w tym zestawieniu ocierają się namiastkę realizmu – zamykając oczy można zapomnieć że mamy słuchawki na uszach i zostaje tylko obcowanie najpierw z w pełni namacalnymi dźwiękami, a w dalszej kolejności z muzyką. Słuchawki dla audiofila wyciągające smaczki na pierwszy plan. Denony D7000 natomiast to najlepsza broń dla melomana. Praktycznie nie wrażliwe na jakość materiału, bardzo łatwe do napędzenia, nie wybredne chciało by się rzecz. Nie silą się na wspinaczkę na szczyty neutralnego technicznego grania jednak mogą okazać się najpewniejszym wyborem z powodu najmniejszej szansy (czy wręcz braku) na rozczarowanie. Są najbardziej uniwersalne i najłatwiejsze w odbiorze.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ranking słuchawek dokanałowych IEM

Poniżej znajduje się ranking słuchawek dokanałowych, które miałem okazję przetestować. OGÓLNE WYTYCZNE - Ocenie podlegał wyłącznie dźwięk. - Konkretne numerowane pozycje na liście to moje subiektywne odczucia i kolejność w jakiej bym po nie sięgał. - Sprzęt przypisany do danego działu obiektywnie jest na porównywalnym poziomie. - Cena nie ma wpływu na ocenę, podana jest wyłącznie w celach informacyjnych. - Lista ma charakter rozwojowy i kolejne pozycje będą dodawane w ramach możliwości. - Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić! DEFINICJE POZIOMÓW End Game - słuchawki wyznaczające nowe granice tego co jest fizycznie możliwe Ultra High End - słuchawki ze swoim brzmieniowym charakterem jednak w zasadzie już bez wad - świetne pod każdym względem. High End - w pewnych aspektach brzmienie na poziomie Ultra jednak w innych do tego poziomu brakuje Mid End - po prostu bardzo dobre brzmienie Entry Level - poziom który pozwala już w pełni cieszyć się muzyką be

Chord Mojo 2 Recenzja - Kieszonkowy dynamit

Brytyjski Chord nie rozpieszcza nas ilością nowości natomiast, jak już coś wypuszcza to zawsze tworzy tym nie małe zamieszanie. Długo musieliśmy czekać na następcę super popularnego Mojo, ale oto w tym roku ukazał się i on. Pozornie, z zewnątrz Mojo z numerkiem 2 nie przynosi rewolucji jednak zmian w środku jest całkiem dużo zarówno od strony funkcjonalności jak i dźwięku. Ciekawskich czy to ewolucja, rewolucja czy może po prostu zmiana kierunku zapraszam do poniższej recenzji. Wygląd i budowa: Malutkie pudełko, niczym specjalnie się nie wyróżniające. W środku poza samym urządzeniem znajduje się jedynie kabel usb który w dodatku jest śmiesznie krótki. Nadaje się jedynie do sprawdzenia czy urządzenie działa i to w zasadzie tylko z laptopem ponieważ jest zbyt krótki aby sięgnąć do gniazd usb w desktopach, a do połączenia z telefonem potrzebna jest dodatkowa przejściówka z innym złączem lub najwygodniej po prostu inny kabel. Mojo2 zachowuje maleńkie gabaryty poprzednika, a i wygląda oraz

Audio Technica ATH-ADX5000 Recenzja - Prawie ideał

Audio Technica to bardzo znany japoński producent sprzętu audio, który jakimś cudem nigdy na łamach mojego bloga nie gościł. Bohater niniejszej recenzji to ni mniej, ni więcej flagowy model otwartych słuchawek wokółusznych tegoż producenta. ATH-ADX5000 wycenione na około 10 tys zł to koszt wysoki chociaż przy coraz bardziej absurdalnych cenach innych modeli to już w zasadzie cenowo średnia półka jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Czy to w takim razie okazja czy może niekoniecznie dowiemy się (mam nadzieję) z poniższej recenzji. Wygląd, budowa i akcesoria:   Słuchawki sprzedawane w ładnym choć dość zwyczajnym kartonie, którego niestety pokazać nie mogę bo go nie posiadam. Na szczęście posiadam za to jego zawartość. Miękko obita i gustowna walizeczka jako etui to świetny pomysł. Środek wyścielany przyjemnym materiałem z miejscem na słuchawki i kabel. To niestety wszystko. Brak jakichkolwiek akcesoriów choćby przejściówki na inną wtyczkę niestety smuci. Słuchawki posiadają ciekawy wygl