Przejdź do głównej zawartości

Hiby R3 Recenzja - Mały, ale wariat


Obstawiam że wiele osób słysząc nazwę Hiby zacznie drapać się po głowie zastanawiając się czy to jakiś kolejny studencki startup oferujący złote góry. Jak inaczej nazwać obietnicę, że ekran dotykowy, Wifi, Tidal, Airplay, Dlna, Bluetooth, natywne dekodowanie DSD i więcej, zostaną zamknięte w obudowie o ultraprzenośnych gabarytach? Jeśli jednak ktoś miał wcześniej odtwarzacz takich producentów jak Shanling, Fiio, Questyle czy Cayin to istnieje duża szansa że jego system został napisany właśnie przez Hiby, które to jest szarą eminencją przenośnego świata audio już od jakiegoś czasu. Wygląda na to że postanowili wyjść z cienia i w ten sposób Hiby R3 został ufundowany na Kickstarterze.

Wygląd i budowa:

Razem z odtwarzaczem w pudełku znajdują się:
- plastikowe etui ochronne
- kabel Usb
- ochronne szybki na ekran i plecki
- naklejki Hi-Res



To co rzuca się w oczy to gabaryty 82 na 61 na 13 milimetra i waga jedynie 95 gram. Malutki, płaski prostokącik który doskonale leży w dłoni i zmieści się z łatwością nawet w najmniejszą kieszeń. Wykonanie wyśmienite - metalowe, satynowane krawędzie oraz wyglądające na szklane przód i tył z zaokrąglonymi krawędziami. Całkowicie sztywna bryła, żadnych skrzypiących plastików. Nie szczędzono środków i naprawdę dobrej jakości ekran IPS 3,2 cala o rozdzielczości 360x480 zajmuje niemal cały front. Pięknie.


Góra: Złącza słuchawkowe 3,5 oraz 2,5mm


Prawy Bok: Włącznik, play/next/back


Lewy bok: Regulacja głośności


Dół: slot micro SD i usb typ-c


Moc na wyjściu słuchawkowym mając na uwadze gabaryty, zaskakująco imponująca i tak mamy na wyjściu niezbalansowanym 56mW+56mW oraz już 112mW+112mW na zbalansowanym. O dziwo pokaźna moc nie odbiła się negatywnie na czystości sygnału. Nie słychać ani szumu własnego ani pracy elektroniki. Czas działania na baterii to około 10 godzin i znowu patrząc na gabaryty jest dobrze.

System i Funkcje:

Uwaga! Zaczynam wyliczankę:

- kość dac ESS ES9028Q2M
- dotykowy ekran
- WIFI
- DLNA
- Airplay
- dwukierunkowy Bluetooth z obsługą Apt-X oraz Hiby Link (zdalna kontrola przez smartfona)
- Tidal
- obsługa kart pamięci do 2TB
- obsługa pamięci masowej przez USB (Na przykład pendrive)
- dwukierunkowy USB DAC (może być zarówno DACiem jak i transportem dla innych urządzeń)
- wyjście coaxialne (przez dodatkową przejściówkę z usb typ-c na coax)
- natywne dekodowanie formatu DSD 256
- oraz w zasadzie pełna obsługa innych formatów w jakości aż do 24bit/384kHz

Dodam że odtwarzacz nie jest na Androidzie i przypomnę że jest ledwie wielkości dwóch Sansa Clip+. Czy są jakieś pytania? Nie mam pojęcia jakim cudem udało się zmieścić aż tyle funkcji w tak małych rozmiarach i chyba tylko dzięki metalowej ramie urządzenie nie pęka w szwach.


R3 pracuje pod kontrolą autorskiego systemu Hiby OS opartego na Linuxie. Dotykowy ekran o dobrej responsywności sprawia że jest wygodny w obsłudze, szybki a co najważniejsze całkowicie stabilny. Wszystkie sprawdzone przeze mnie funkcje działają zgodnie z oczekiwaniami co stanowi dla mnie miłe, ale jednak duże zaskoczenie. Jako dźwiękowy purysta przyzwyczaiłem się już że muszę mieć twardszą skórę aby w tańszych urządzeniach przetrzymać okropną obsługę, ogromne gabaryty, ascetyczne i powolne systemy w wersji nadającej się co najwyżej do beta-testów. Miła odmiana gdy coś po prostu działa. Szczerze mówiąc to jeden z lepszych nie androidowych systemów z jakim miałem do czynienia. Aż dziwne że coś tak małego może tak sprawnie działać.


Skan 128gb karty SD zajął ledwie kilka minut i w sumie całe szczęście bo R3 nie posiada wbudowanej pamięci na którą można by skopiować muzykę. Przeglądanie biblioteki składającej się z kilkuset albumów jest łatwe, a przede wszystkim szybkie. Jeśli ktoś chce próbkę to dostępna jest aplikacja HibyMusic na Androida która oczywiście ze względu większą moc w Twoim smartfonie i większy ekran będzie płynniejsza i jeszcze łatwiejsza w obsłudze ale opiera się na tych samych założeniach i daje pewien ogląd co i jak.


R3 ze względu na niewielkie gabaryty oraz dużą funkcjonalność z całą pewnością stanowi doskonały materiał na cyfrowy transport do przenośnych DACów najwyższej dźwiękowej klasy pokroju Hugo2. Zobaczcie zresztą jak pięknie kanapkuje się ze wzmacniaczem od elektrostatycznych Shure KSE1200 połączonych razem interconnectem Cardas HPI.



Sam system oprócz standardowych funkcji w stylu obsługi trybu gapless, wyświetlania okładek czy equalizera parametrycznego posiada coś co nazywa się MSEB i jest to zmyślny equalizer dla opornych. Nie musimy wiedzieć przecież jaka częstotliwość za co odpowiada w muzyce. Mamy tutaj łopatologicznie opisane suwaczki: ciepło/zimno, wolno/szybko, chudo/grubo itd. Godna pochwały inicjatywa.


R3 to wedle zapewnień producenta (nie sprawdzałem) najmniejszy na rynku odtwarzacz z obsługą Tidala i faktycznie, fabrycznie jest zainstalowana odpowiednia aplikacja. Nie jest tak rozbudowana jak ta na Androida i w zasadzie ogranicza się do wyszukania lub wybrania już z listy ulubionych płyty do odtworzenia. Działa bardzo dobrze (to już sprawdziłem) zarówno na domowych Wifi jak i przez mobilny hotspot. Nie ma niestety trybu offline, a więc do działania zawsze potrzebny jest dostęp do Wifi.



Brzmienie:
Kawa po irlandzku to pierwsze co przychodzi na myśl czyli ciepło ale z pazurem. Hiby R3 z całą pewnością nie jest ani neutralny ani równy stawiając na zabawę i muzykalność.

Bas zdecydowanie podbity w środkowej jego części. Mocny, miękki, nieco obły, rekompensujący przyjemną masą brak idealnej kontroli i ze zmniejszoną ilością faktur oraz z trochę spłyconym zejściem. Dolna średnica pogrubiona, gęsta i również jak bas miła i ciepła choć razem nie są zbyt przejrzyste i czyste. Wyższa średnica to miejsce gdzie poprawia się znacząco przejrzystość i bardzo dobrze bo wokale znajdują się na pierwszym planie co osobiście lubię. Są ekspresyjne i wyraziste jednak o dużej gładkości bez sybilizacji. Wysokie tony również prezentują się całkiem okazale. Precyzyjne, dodające sporo powietrza i energiczności wyluzowanemu dołowi.

Rozdzielczość całkiem dobra, natomiast przejrzystość i separacja zależy czy patrzymy na górne rejestry czy dolne jednak uśredniając jest nieźle. R3 gra całkiem bezpośrednio do słuchacza, a przestrzeń wielkościowo nie jest ani duża, ani mała, ot w sam raz. Dziwnie to zabrzmi ale też R3 w niecodzienny sposób układa instrumenty w przestrzeni tworząc taką banieczkę w której o dziwo na niezbyt dużej przestrzeni mieści się więcej niż mogło by się wydawać.

Z całą pewnością R3 nie jest odtwarzaczem stworzonym do krytycznych odsłuchów, wyszukiwania smaczków i niuansów. Nie jest też przecież drogim, dużym, bezkompromisowym klockiem, które z bólem przyznaje często są kłopotliwe w transporcie. Dźwięk Hiby określiłbym całościowo jako satysfakcjonujący nawet dla takiego ortodoksa jak ja. Owszem, posiada swój mocny, indywidualny charakter jednak mimo wszystko wyjątkowo dobrze sprawdza się w głośnym otoczeniu, a w końcu mamy do czynienia z odtwarzaczem ultraprzenośnym. Masywne brzmienie wspomoże pasywną izolację Twoich słuchawek zamkniętych, a wyraziste, wysokie tony sprawią że sama istota muzyki pozostanie zachowana. Zupełnie tak jakby R3 chciał nam powiedzieć: "Tak, gram radośnie i się tego nie wstydzę".


Porównania:

Cowon S9 - ciekawe myślę porównanie starego z nowym. Cowon brzmi w bezpośrednim porównaniu szczuplej i bardziej zachowawczo oraz z lekkim dystansem, a także subtelniej. Podobna rozdzielczość jednak wyciąga więcej detali dzięki równiejszemu pasmu niestety tych gorszych czyli ostrości również. R3 gra mocniej, masywniej, dobitniej, energiczniej, bardziej gładko acz zaciera przy tym część detali. Topowy dobrych kilka lat temu Cowon jest trochę większy, ma mniej mocy za to dłużej działa na baterii. Użytkowo pomimo wieku całkiem przyjazny. Lekki z ekranem dotykowym choć poza odtwarzaniem muzyki są tylko zbędne bzdety typu kalkulator i gry we flashu. Responsywność ekranu dotykowego pozostawia sporo do życzenia jak na dzisiejsze standardy. Jedynie wbudowana pamięć o śmiesznej pojemności 16gb. Hiby jest o wiele bardziej funkcjonalny, pojemny, lepiej wykonany oraz mniejszy oferując porównywalny poziom brzmienia jednak o innym strojeniu.

Shozy Alien Gold - równie mały, podobnie kosztujący ale grający o klasę lepiej z dosyć wyrównanym pasmem z dużą dozą płynnego analogu. Shozy to jednak prawdziwy użytkowy asceta. Brak jakichkolwiek funkcji poza odtwarzaniem muzyki. W sumie to brak systemu operacyjnego ale to nie szkodzi bo brak mu nawet ekranu oraz lubi zaszumieć z bardziej czułymi słuchawkami. Idealny przykład skrajnej prostoty gdzie poświęcono dosłownie wszystko aby uzyskać wysoki poziom brzmienia przez co użytkowanie go na co dzień stanowi nie lada wyzwanie - jedynie dla największych twardzieli.

Colorfly C10 - oryginalnie dwa razy droższy od R3, natomiast dzisiaj przy promocjach z okazji zakończenia produkcji możliwy do kupienia nawet taniej od niego. Dźwiękowo choć ustępujący Alien Gold nadal lepszy od R3. Posiada lampowo dopaloną średnicę z liniowo złagodzonymi skrajami pasma. Niby nie ogromny ale w porównaniu do R3 to kanciasta baryła. System prostacki i całościowo sprawia wrażenie urządzenia napędzanego parą i kołami zębatymi co podkreśla słyszalny klik przy uruchamianiu muzyki.


Podsumowanie:
Czy jest to jeden z najlepszych odtwarzaczy do 1000zl? Uczciwie przyznam że ciężko mi powiedzieć. Zazwyczaj orbituje wokół wyższej półki bardziej purystycznych odtwarzaczy prawie zawsze poświęcających nawet podstawowe funkcje dla uzyskania najlepszego dźwięku. Hiby R3 choć jego strojenie sprawdza się doskonale przy zastosowaniach przenośnych niestety nie może dorównać bardziej wyspecjalizowanym na tym polu propozycjom. Jest za to jest mały, wygodny, ogromnie funkcjonalny, doskonale wykonany, a tak że oferuje unikalne cechy niedostępne w porównywalnych odtwarzaczach jak na przykład aplikacja Tidal. Doskonale sprawdzi się też jako transport cyfrowy dla przenośnych DACów.

Strona producenta: https://www.hiby.com/jsjs/index_53.aspx

Serdecznie dziękuję AudioHeaven.eu za użyczenie sprzętu do recenzji.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ranking słuchawek dokanałowych IEM

Poniżej znajduje się ranking słuchawek dokanałowych, które miałem okazję przetestować. OGÓLNE WYTYCZNE - Ocenie podlegał wyłącznie dźwięk. - Konkretne numerowane pozycje na liście to moje subiektywne odczucia i kolejność w jakiej bym po nie sięgał. - Sprzęt przypisany do danego działu obiektywnie jest na porównywalnym poziomie. - Cena nie ma wpływu na ocenę, podana jest wyłącznie w celach informacyjnych. - Lista ma charakter rozwojowy i kolejne pozycje będą dodawane w ramach możliwości. - Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić! DEFINICJE POZIOMÓW End Game - słuchawki wyznaczające nowe granice tego co jest fizycznie możliwe Ultra High End - słuchawki ze swoim brzmieniowym charakterem jednak w zasadzie już bez wad - świetne pod każdym względem. High End - w pewnych aspektach brzmienie na poziomie Ultra jednak w innych do tego poziomu brakuje Mid End - po prostu bardzo dobre brzmienie Entry Level - poziom który pozwala już w pełni cieszyć się muzyką be

Chord Mojo 2 Recenzja - Kieszonkowy dynamit

Brytyjski Chord nie rozpieszcza nas ilością nowości natomiast, jak już coś wypuszcza to zawsze tworzy tym nie małe zamieszanie. Długo musieliśmy czekać na następcę super popularnego Mojo, ale oto w tym roku ukazał się i on. Pozornie, z zewnątrz Mojo z numerkiem 2 nie przynosi rewolucji jednak zmian w środku jest całkiem dużo zarówno od strony funkcjonalności jak i dźwięku. Ciekawskich czy to ewolucja, rewolucja czy może po prostu zmiana kierunku zapraszam do poniższej recenzji. Wygląd i budowa: Malutkie pudełko, niczym specjalnie się nie wyróżniające. W środku poza samym urządzeniem znajduje się jedynie kabel usb który w dodatku jest śmiesznie krótki. Nadaje się jedynie do sprawdzenia czy urządzenie działa i to w zasadzie tylko z laptopem ponieważ jest zbyt krótki aby sięgnąć do gniazd usb w desktopach, a do połączenia z telefonem potrzebna jest dodatkowa przejściówka z innym złączem lub najwygodniej po prostu inny kabel. Mojo2 zachowuje maleńkie gabaryty poprzednika, a i wygląda oraz

Audio Technica ATH-ADX5000 Recenzja - Prawie ideał

Audio Technica to bardzo znany japoński producent sprzętu audio, który jakimś cudem nigdy na łamach mojego bloga nie gościł. Bohater niniejszej recenzji to ni mniej, ni więcej flagowy model otwartych słuchawek wokółusznych tegoż producenta. ATH-ADX5000 wycenione na około 10 tys zł to koszt wysoki chociaż przy coraz bardziej absurdalnych cenach innych modeli to już w zasadzie cenowo średnia półka jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Czy to w takim razie okazja czy może niekoniecznie dowiemy się (mam nadzieję) z poniższej recenzji. Wygląd, budowa i akcesoria:   Słuchawki sprzedawane w ładnym choć dość zwyczajnym kartonie, którego niestety pokazać nie mogę bo go nie posiadam. Na szczęście posiadam za to jego zawartość. Miękko obita i gustowna walizeczka jako etui to świetny pomysł. Środek wyścielany przyjemnym materiałem z miejscem na słuchawki i kabel. To niestety wszystko. Brak jakichkolwiek akcesoriów choćby przejściówki na inną wtyczkę niestety smuci. Słuchawki posiadają ciekawy wygl