Przejdź do głównej zawartości

Cayin N8 Recenzja - Lampowy system w kieszeni


Cayin znany jest najbardziej z produkcji wzmacniaczy lampowych, jednak nie stroni też od innych gałęzi audio. Firma to już zasłużona bowiem na rynku funkcjonuje od 1993 roku i nie jest to też moje pierwsze z nią spotkanie. Półtora roku temu we wstępie do recenzji Cayina N5II (Recenzja) nawiązałem do tego iż w przygotowaniu na 25 lecie firmy znajduje się bezkompromisowy, lampowy odtwarzacz pod nazwą N8. Co prawda miał on swą premierę już w końcówce 2018 roku jednak nadal znajduje się w najściślejszej czołówce przenośnych urządzeń audio. Chwilę to zajęło, ale trafił w końcu również i na moje biurko.

Wygląd i budowa:

Duże pudło bo i zawartość nie licha. Efektowne opakowanie, dodatkowo fikuśnie przecięte pod kątem.


Wraz z odtwarzaczem w pudełku znajdziemy:
- skórzane etui
- przejściówka kątowa 4,4mm do 2,5mm
- przejściówka z usb na wyjście coaxial
- przejściówka z usb na wyjście coaxial 3,5mm
- przejściówka z 4,4mm na 2x XLR
- kabel usb
- folia zabezpieczająca na ekran


Trzeba przyznać iż Cayin zadbał o to, aby zaopatrzyć nas w kable i przejściówki na każdą okazję i to się chwali.

Skórzane etui bardzo dobrej jakości. Ciasno spasowane i nieźle zabezpieczające większość urządzenia. Odkryte zostają wystające gałki nawigacyjne i górny prawy róg.




Wygląd i budowa to ciekawe połączenie nieco staroszkolnej formy ze szlachetnymi materiałami i najnowszymi technikami. Na zdjeciach N8 wygląda pękato i niezbyt zgrabnie jednak podczas obcowania z nim na żywo nie odniosłem już takiego wrażenia. Korpus wykonano z szczotkowanej stali nierdzewnej zabezpieczonej dodatkowo powłoką PVD. Wszystkie rogi, nawet te wyglądające na ostre zostały przyjemnie zaokrąglone. Przód i tył to szkło Corning Gorilla z zaokrąglonymi krawędziami. Gałki nawigacyjne wykonano natomiast z mosiądzu, nie tyle w kolorze złota co dosłownie pokryto je najczystszym 24 karatowym złotem. Są one bardzo duże, niemal zbyt duże jak na sprzęt przenośny, zupełnie jak by zostały wyjęte z czegoś stacjonarnego. Jedna gałka to potencjometr i włącznik w jednym, natomiast druga odpowiedzialna za play/next/pause przesuwa się tylko do pewnego momentu po czym wraca do pierwotnego położenia. Muszę przyznać, że bardzo polubiłem się z tym niespotykanym w innych odtwarzaczach rozwiązaniem. Na dole znajduje się duży pozłacany przycisk cofający nas do ekranu głównego. Przy nim odnajdziemy również diodę, która zmienia kolor w zależności od rodzaju odtwarzanego pliku oraz pulsuje podczas ładowania. Odtwarzacz jest bardzo ciężki jednak jeszcze nie rekordowo i jest pod tym względem lepiej niż w Astell&Kern SP2000 Copper chociaż niewiele. Całościowo Cayin N8 nie zachwyca może wyszukanym designem jednak wykorzystane materiały i ich obróbka są z całą pewnością luksusowe.


Góra - wyjście liniowe, słuchawkowe 3,5mm i zbalansowane 4,4mm


Lewy bok


Prawy bok - gałki: play/next/back, głośność i włącznik w jednym


Dół - wyjście cyfrowe I2S, slot micro sd, złącze usb typ-c


Ekran o dobrej rozdzielczości, z ładnymi kolorami i dobrymi kątami patrzenia. W porównaniu jednak do najnowszych urządzeń nie ma się specjalnie czym zachwycać. Jest stosunkowo mały, ale nadal spokojnie wystarczający do komfortowej obsługi. Reakcja na dotyk dobra, jednak mogła by być bardziej czuła. Na froncie odtwarzacza pod ekranem wydaje się iż pozostało sporo niewykorzystanej przestrzeni jednak po uruchomieniu trybu lampowego, okazuje się że właśnie tam została umieszczona trioda Korg NuTube. Przez pozornie nieprzeźroczysty panel widać jak świeci podczas pracy, dodając przy tym bardzo ciekawy efekt wizualny. Ekran usytuowany jest wyżej, natomiast lampa poniżej. Ta różnica głębokości sprawia iż ekran pozornie wydaje się lewitować. Nie udało mi się tego efektu uchwycić na zdjęciu jednak patrząc gołym okiem sprawia to nie lada wrażenie.


Ibasso DX160, Cayin N8, Sony WM1A

Zastosowane kości dac to nie byle co bo AK4497EQ przez co, zarówno moc jak i czystość sygnału są wyśmienite. Jako, że producenci podają dane techniczne używając różnych miar, ciężko je czasami ze sobą zestawić jednak nie mam wątpliwości iż Cayin N8 zalicza się do tych najmocniejszych. Nie posiadam w tym momencie żadnych wyjątkowo trudnych w napędzeniu słuchawek jednak 250 ohm'owe Beyerdynamic DT150 nie stanowiły dla niego żadnego wyzwania. Nie powinno być więc dla niego problemem również, wysterowanie praktycznie wszystkich słuchawek dostępnych na rynku w stopniu satysfakcjonującym.

Podczas pracy Cayin N8 nagrzewa się, jednak daleko tutaj do niepokojących już temperatur z Alo Audio Continental Dual Mono (Recenzja) czy Chord Mojo (Recenzja). Cayin jest wyraźnie ciepły, ale w sposób wręcz przyjemny. Pomimo zastosowania gargantuicznej baterii 7000mah deklarowany czas pracy jest przeciętny, oscylując w granicach 8,5-9,5 godzin w zależności od wybranego trybu. Zaimplementowano jednak obsługę szybkich ładowarek co nieco łagodzi niezbyt długi czas pracy. Wbudowana pamięć to 128gb czyli całkiem sporo chociaż wyraźne mniej od Sony WM1Z z 256gb czy Astell&Kern SP2000 z rekordowymi 512gb. N8 posiada oczywiście slot na karty micro sd oraz asa w rękawie pod postacią obsługi zewnętrznych pamięci typu pendrive czy dysk twardy, dzięki funkcji OTG zaimplementowanej w porcie usb.


System i Funkcje: 

Zastosowany system jest bardzo prosty i przejrzysty. Składa się on na dobrą sprawę z głównego ekranu odtwarzania, ekranu do wyboru czego chcemy słuchać oraz dwóch dodatkowych menu z ustawieniami. Pomimo, że nie jest on efektowny z wyglądu ani specjalnie rozbudowany, szybkość działania, responsywność i płynność nie powala. Jest dobrze, nic nie irytuje, ale w porównaniu do konkurentów jest zaledwie poprawnie.


Pomimo prostoty systemu udało się do N8 upchnąć imponująco dużo funkcjonalności i przykładowo mamy tutaj:

- dwukierunkowy bluetooth
- wifi
- dekoder MQA
- wyjście cyfrowe I2S
- wyjście coaxialne
- wyjście liniowe zbalansowane z przejściówką na stacjonarne wejścia XLR

Pomimo zastosowania wifi, nie ma możliwosci instalowania żadnych aplikacji, nie ma tym samym również obsługi serwisów streamingujących. Wifi służy tutaj wyłącznie do ściągania aktualizacji poprzez tryb OTA.


Wszystkie standardowe funkcje, które odtwarzacz przenośny powinien posiadać typu odtwarzanie gapless czy equalizer oczywiście również zostały tutaj zaimplementowane i działają zgodnie z przeznaczeniem.



Brzmienie:

Dźwięk z analogowym posmakiem, naturalny, ale w wydaniu ekscytującym. Bliski i bardzo angażujący z podkreślonym basem i ogólnie pełnowymiarowymi oraz nasyconym kształtami. N8 sprawia iż każda muzyka brzmi pięknie, a nadal całkiem wiernie. Dźwięk podawany bezpośrednio, namacalnie acz nienachalnie. Nie to co tutaj słychać, jest jednak najważniejsze. Jest tak silnie emocjonalnie, iż muzykę się tutaj niemal mocniej odczuwa niż słyszy. Zostajemy nią dosłownie napełnieni od środka. A to wszystko jeszcze przed uruchomieniem trybu lampowego!

Bas podbity jednak bez szaleństw i nie jest to z pewnością odtwarzacz przeznaczony wyłącznie dla bassheadów. Zaakcentowanie niskich częstotliwości to jedynie przygotowanie gruntu pod solidne fundamenty dla wyższych częstotliwości. Pomimo wydatniejszych kształtów basu, ciężko mówić tutaj o jakichkolwiek kompromisach jeśli chodzi o jego maniery. Zawsze jest punktualny, z doskonałym impaktem i przemycający pokaźne ilości faktur dzięki prześwietnej kontroli. Owszem wygaszanie wybrzmień jest odrobinę wydłużone, ale właśnie to jeden z tych czynników, przez które N8 brzmi tak emocjonalnie.

Średnica pełnokształtna, choć wyraźnie pogrubioną jeszcze bym jej nie nazwał. Jest za to doskonale dociążona i przede wszystkim mocno nasycona. Jest słodko, ale i bardzo dźwięcznie. Nie odnajdziemy tutaj skrajnego doświetlenia i najwyższej liczby mikrodetali jednak rekompensują nam to tutaj emocje, emocje i po trzykroć emocje. Damskie wokale jeżą włoski na rękach, a wiolonczela czy inne instrumenty strunowe wbijają w fotel swoją definicją. Łatwość w rozróżnianiu różnorodnych barw jest tutaj ni mniej niż wybitna. Średnica nie została nadmiernie wygładzona i nadal czuć pewnego rodzaju pazura, ale w wydaniu nieagresywnym. Przykładowo w nagraniach, które są ostre oraz zawierają sybilizację nadal są one słyszalne jednak są one na tyle łagodzone iż nie są odczuwalne na tyle aby wywoływać negatywne emocje. N8 nie jest dzięki temu specjalnie wybredny co do jakości nagrań.

Wysokie tony bardzo rozdzielcze, kompleksowe i doskonale widoczne choć o zmniejszonej prezencji. Złagodzona została również agresja przez co soprany wypadają bardziej miękko i słodko. Rozciągnięcie jest bardzo dalekie i żaden detal nie pozostaje nam obcy jednak ich odczuwalność jest w pewnym stopniu poskromiona.

Są różne poziomy muzykalności, od niskiej gdzie muzyka gra, ale jak by obok przez co mało porywająco, przez wciągającą gdzie wybijanie rytmu staje się naszą drugą naturą i jest Cayin N8 przy którym, przy co bardziej energicznych nagraniach z trudem powstrzymywałem chęć rzucenia wszystkie innego w diabły aby wybijać radośnie rytm całym swoim ciałem. N8 jest bardzo ekscytujacy, a dzięki analogowemu sznytowi nie wypada ani trochę jako wymuszony, wyżyłowany czy nadmiernie napięty. Zdecydowanie urządzenie dla melomanów, którzy cenią sobie nadal wysoką wierność i absolutny wgląd w nagranie.

Rozdzielczość, szczegółowość, rozmiar przestrzeni i ogólne technikalia na bardzo wysokim poziomie choć nie wyznaczające nowych standardów w stosunku do liderów pokroju Atell&Kern SP2000 czy Chord Hugo 2. Cayin nie ustępuje im jednak znacząco i zdecydowanie jest to ta sama liga. Jest na tyle szczegółowy, aby zaznaczyć swoją przewagę nad urządzeniami znacznie tańszymi, ale też nie jest to ostatnie słowo jeśli chodzi o wgryzanie się w nagranie jeśli ktoś tego oczekuje. W udany sposób za to łączy wysoką ekspresyjność, muzykalność z technikaliami godnymi czołowych urządzeń. Cayin N8 dysponuje ponadto najszerszą paletą barw oraz jest przy tym najbardziej dźwięczny. Poziom przekazywanych emocji w trybie lampowym jest już natomiast klasą samą dla siebie i tutaj rozwiązania wyłącznie tranzystorowe muszą uznać przewagę N8.

Cayin N8 i Sony IER-Z1R

Tryb Lampowy:

Cayin N8 oferuje tryb lampowy oparty na triodzie nowego typu Korg Nutube. Ów tryb jest dostępny wyłącznie w trybie niezbalansowanym, a więc na wyjściu 3,5mm. Uruchomienie polega jedynie na wybraniu odpowiedniej opcji z szybkiego menu, a nagrzewanie lampy trwa raptem 5 sekund o czym każdorazowo Cayin nas informuje odpowiednim komunikatem.

Brzmienie w trybie lampowym jest zauważalnie inne jednak czuć iż baza pozostaje ta sama. Zmiana jest wyraźna, ale nie dramatyczna jak w przypadku zmiany modułu wzmacniacza w takim Ibasso DX220 (Recenzja). Tam moduł lampowy AMP9 zmienia dźwięk diametralnie idąc zaskakująco mocno w charakter typowo czarownie lampowy. Niestety cierpią na tym również dość poważnie technikalia. W przypadku Cayina poziom jakościowy w zasadzie pozostaje bez zmian. Mamy więc nadal bardzo wysoką rozdzielczość, ogromną przestrzeń i sporą precyzję. Na lampie pojawia się więcej basu choć nie całościowo bo zwiększona ilość skupia się głównie wokół basu średniego. Nie jest on przez to głębiej odczuwalny, jedynie wybijanie rytmu, przykładowo perkusją wydaje się bardziej słyszalne.  Dźwięki nabierają jeszcze więcej ciała, ale też stają się dźwięczniejsze i przyjemniejsze dla ucha. Średnica, zwłaszcza wokale zostają mocniej doświetlone, przybliżone, grubsze oraz donioślejsze. Muzyka staje się jeszcze bardziej odczuwalna, a przy tym łagodniejsza przez bardziej płynne prowadzenie krawędzi. Trochę gorsza jest stereofonia, ale za to więcej dzieje się wprost przed słuchaczem. Różnica jest mocno zauważalna, ale tak jak już wspomniałem nie powalająca. Jeśli, ktoś oczekuje zupełniej zmiany i zanurzenie się w miękki i pastelowy, typowo lampowy świat to tutaj tego nie odnajdzie. Plusem natomiast jest to iż nie tracimy, aż tak dużo klasowości i wyrafinowania. Warto również zwrócić uwagę iż podczas użytkowania trybu lampowego nie pojawiają się żadne przydźwięki typowe dla lamp, co miało miejsce w pewnym stopniu w przypadku AMP9 z Ibasso DX220.

Brzmienie tranzystorowe w N8 jest czystsze, z bardziej czarnym tłem, lepiej oddające subtelności i bardziej precyzyjne. Jest to granie dalekie od bycia jakkolwiek analitycznym, ale też wcale nie wydaje się nadmiernie podkolorowane. Dostatecznie blisko neutralności, aby nie dało się powiedzieć że odchodzimy od wysokiej wierności przekazu. N8 nie interpretuje nagrań od nowa, on je jedynie upiększa, doprawia i dopala wszelkie surowizny. Niby można by stwierdzić, że ta koloryzacja trybu tranzystorowego już powinna być wystarczająca i tryb lampowy idący w tym jeszcze parę kroków dalej może być przesadą. Okazuje się jednak, że nic z tych rzeczy i po powrocie do tranzystora wszystko jest niby bardzo podobne, ale już mniej specjalne, mniej odczuwalne, bardziej zwyczajne i takie codzienne. Ze względu na łatwość zmiany trybu można sobie każdorazowo dobrać czy dany album wolimy tak czy inaczej. Ja złapałem się na tym, że skomplikowane aranżacje i najwyższej klasy realizacje wolę w trybie tranzystorowym, natomiast przy tych bardziej romantycznych, intymnych i z udziałem małych składów ciężko już oprzeć się temu co dodaje od siebie lampa. Uogólniając więc obydwa tryby są moim zdaniem równie dobre. Dzięki temu że zmiana nie jest aż tak diametralna i nie trzeba się przyzwyczajać do nowej prezentacji, nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać ich zamiennie w zależności od nastroju.

Tryb pracy High2 - czyli tryb wysokiej mocy i wysokiej impendacji. Niestety nie posiadam żadnych słuchawek, aż tak bardzo wymagających, aby mogły na tym trybie zyskać jednak drobną zmianę dźwięku daje się również zauważyć na słuchawkach mało wymagających. Dół pasma nieco się pogrubia czy po prostu zwiększa się jego ilość i impakt natomiast wyższa średnica traci odrobinę dźwięczności. Trochę już za bardzo na mój gust brzmienie kieruje się ku z przyciężkiemu w parze ze  zbyt dużą ogładą. Ogólnie preferowałem tryb standardowy chociaż z pewnością dobrze mieć w zanadrzu tryb wysokiej mocy gdyby wystąpiła potrzeba podłączenia słuchawek ekstremalnie wymagających, na przykład typu plenarnego.

Cayin N8 i Shure KSE1200

Porównania:

Sony WM1A (Recenzja) - całościowo gra nieco grubiej, posiada przy tym mniejszą szczegółowość oraz niższą rozdzielczość. Basu podobna ilość jednak ten w N8 jest bardziej zwarty, natomiast ten z Sonego z mocniejszym wypełnieniem. Sony posiada ciemniejszą średnicę, ale więcej wysokich tonów dlatego potrafi zaskoczyć zabawami ze światłem i cieniem. Nie jest jednak przy tym, aż tak naturalny jak N8. Tryb lampowy w N8 pogrubia kształty i niby pod tym względem gra bardziej w stylu WM1A, ale jest przy tym wtedy od niego jeszcze jaśniejszy i nadal posiada przewagę większej przestrzeni i rozdzielczości a przy tym gra płynniej choć z jaśniejszym czarnym tłem. WM1A sprawia wrażenie grającego głębiej i intymniej z mniejszą przestrzenią oraz gorszą precyzją. Nie jest również, aż tak gładki jak N8. Sony jest nieco mniejszy, lżejszy, posiada znacznie mniej mocy ale działa o wiele dłużej na jednym ładowaniu i ma podobnie prosty, ale szybciej i płynniej działający system. Jest też prawie trzy razy tańszy.

Chord Hugo 2 (Recenzja) - gra dźwiękiem większym, czystszym, precyzyjniejszym, jaśniejszym o chudszych kształtach. Cayin N8 jest bardziej nasycony, grubszy, cieplejszy, bardziej barwny oraz bardziej miękki. To w zasadzie dwa różne bieguny jeśli chodzi o filozofię prezentowanego dźwięku. Hugo jest bardziej poważny i na pewno bardziej wierny, natomiast N8 jest różnokolorowy i uwodzicielski. Co ciekawe w zestawie razem z N8 odnajdziemy kabel coaxialny 3,5mm dokładnie taki jaki przyjmuje Chord. Traktowanie Cayina N8 wyłącznie w roli transportu wydaje mi się już przesadą, ale dobrze mieć i taką opcję w zanadrzu. Hugo 2 jest większy, równie ciężki oraz trudniejszy użytkowo wymagając źródła sygnału cyfrowego jest natomiast niemal dwa razy tańszy.

Astell&Kern SP2000 (Recenzja) - oferuje nieco lepsze technikalia. Przede wszystkim większa i bardziej efektowna jest przestrzeń z silnie odczuwalnym efektem trójwymiarowości. Oferowane kształty są chudsze, bardziej precyzyjne i jeszcze gładsze. Ogólnie brzmienie jest zwiewniejsze z osłabionym basem, niesamowicie wyrafinowane, ale i nie aż tak ekscytujące. N8 jest grubszy, z silniej odczuwalnym basem, dłużej przeciąga wybrzmienia co w połączeniu z fenomenalną dźwięcznością sprawia iż jest silnie emocjonalny. Tak samo jak SP2000 jest łaskawy dla słabych realizacji, jednak jest nieco bardziej angażujący chociaż nie jest przy tym aż tak dokładny. SP2000 jest minimalnie cięższy przy w zasadzie tych samych rozmiarach. SP2000 ma większy ekran, ładniejszy, płynniejszy system i obsługę serwisów streamingujących przy niewiele wyższej cenie.

Cayin N8 i Sony MDR-Z1R

Podsumowanie:

Cayin N8 to kawał sprzętu, dosłownie i w przenośni. Tradycyjnie jak to u Cayina postawiono przede wszystkim na muzykalny i naturalny charakter brzmienia. Sprzyja ku temu zastosowana wewnątrz lampa, która dodaje od siebie jeszcze więcej emocji do i tak już nasyconego i barwnego trybu tranzystorowego. Zastosowane materiały i ich obróbka są fenomenalne. Ekran i działanie systemu choć nadal dobre to jednak poniżej tego co można znaleźć w konkurencyjnych, nawet o wiele tańszych urządzeniach. Brzmieniowo Cayin N8 plasuje się w bardzo elitarnej grupie urządzeń, które całościowo uważam za brzmiące najlepiej. Udało się to dzięki udanemu połączeniu niezłych technikaliów z tym co najważniejsze, a więc z barwnością, emocjami i ekscytującą muzykalnością. W takim razie warto czy nie? Brzmienie mówi, że zdecydowanie tak, jednak cena czyli niemal piętnaście tysięcy złotych studzi nieco entuzjazm. Niby dostajemy kompletny system, w dodatku lampowy w atrakcyjnym opakowaniu jednak w cenie na którą pozwolić mogą sobie tylko nieliczni. Jeśli natomiast nie odstrasza Cię ten wysoki próg wejścia to zdecydowanie polecam. Cayin N8 to ścisła czołówka najlepiej grających urządzeń przenośnych w dodatku z charakterem, któremu nie sposób się oprzeć.

Strona producenta: https://en.cayin.cn/

Serdecznie dziękuję audiomagic.pl za użyczenie sprzętu do recenzji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ranking słuchawek dokanałowych IEM

Poniżej znajduje się ranking słuchawek dokanałowych, które miałem okazję przetestować. OGÓLNE WYTYCZNE - Ocenie podlegał wyłącznie dźwięk. - Konkretne numerowane pozycje na liście to moje subiektywne odczucia i kolejność w jakiej bym po nie sięgał. - Sprzęt przypisany do danego działu obiektywnie jest na porównywalnym poziomie. - Cena nie ma wpływu na ocenę, podana jest wyłącznie w celach informacyjnych. - Lista ma charakter rozwojowy i kolejne pozycje będą dodawane w ramach możliwości. - Jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić! DEFINICJE POZIOMÓW End Game - słuchawki wyznaczające nowe granice tego co jest fizycznie możliwe Ultra High End - słuchawki ze swoim brzmieniowym charakterem jednak w zasadzie już bez wad - świetne pod każdym względem. High End - w pewnych aspektach brzmienie na poziomie Ultra jednak w innych do tego poziomu brakuje Mid End - po prostu bardzo dobre brzmienie Entry Level - poziom który pozwala już w pełni cieszyć się muzyką be...

Chord Mojo 2 Recenzja - Kieszonkowy dynamit

Brytyjski Chord nie rozpieszcza nas ilością nowości natomiast, jak już coś wypuszcza to zawsze tworzy tym nie małe zamieszanie. Długo musieliśmy czekać na następcę super popularnego Mojo, ale oto w tym roku ukazał się i on. Pozornie, z zewnątrz Mojo z numerkiem 2 nie przynosi rewolucji jednak zmian w środku jest całkiem dużo zarówno od strony funkcjonalności jak i dźwięku. Ciekawskich czy to ewolucja, rewolucja czy może po prostu zmiana kierunku zapraszam do poniższej recenzji. Wygląd i budowa: Malutkie pudełko, niczym specjalnie się nie wyróżniające. W środku poza samym urządzeniem znajduje się jedynie kabel usb który w dodatku jest śmiesznie krótki. Nadaje się jedynie do sprawdzenia czy urządzenie działa i to w zasadzie tylko z laptopem ponieważ jest zbyt krótki aby sięgnąć do gniazd usb w desktopach, a do połączenia z telefonem potrzebna jest dodatkowa przejściówka z innym złączem lub najwygodniej po prostu inny kabel. Mojo2 zachowuje maleńkie gabaryty poprzednika, a i wygląda oraz ...

Audio Technica ATH-ADX5000 Recenzja - Prawie ideał

Audio Technica to bardzo znany japoński producent sprzętu audio, który jakimś cudem nigdy na łamach mojego bloga nie gościł. Bohater niniejszej recenzji to ni mniej, ni więcej flagowy model otwartych słuchawek wokółusznych tegoż producenta. ATH-ADX5000 wycenione na około 10 tys zł to koszt wysoki chociaż przy coraz bardziej absurdalnych cenach innych modeli to już w zasadzie cenowo średnia półka jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Czy to w takim razie okazja czy może niekoniecznie dowiemy się (mam nadzieję) z poniższej recenzji. Wygląd, budowa i akcesoria:   Słuchawki sprzedawane w ładnym choć dość zwyczajnym kartonie, którego niestety pokazać nie mogę bo go nie posiadam. Na szczęście posiadam za to jego zawartość. Miękko obita i gustowna walizeczka jako etui to świetny pomysł. Środek wyścielany przyjemnym materiałem z miejscem na słuchawki i kabel. To niestety wszystko. Brak jakichkolwiek akcesoriów choćby przejściówki na inną wtyczkę niestety smuci. Słuchawki posiadają ciekawy ...